Gazetka szkolna
GAZETKA SZKOLNA
Pismo wydawane przez uczniów naszej szkoły ma dwudziestoletnią tradycję (być może ktoś z absolwentów pamięta, że gazetka była wydawana wcześniej, tzn. przed rokiem 1991). Zmieniały się jego tytuły, opiekunowie i składy redakcji. Zmieniała się też szata graficzna. Pierwsze numery to efekt pracy ręcznej i pisania na maszynie (czasami także w czasie lekcji maszynopisania). Składanie numeru było, jak to się potocznie mówi, czystą prowizorką. Zdjęcia? Nikomu nie przyszło do głowy, że można je w jakiś sposób umieścić. Kolejne egzemplarze gazetki pozbawione są nawet numeru i daty wydania. Na szczęście w stopce redakcyjnej znajdują się nazwiska uczniów, którzy „bawili się” w dziennikarzy: mieli ciekawe pomysły i popełniali błędy, podejmowali próby nawet literackie i w pośpiechu nie zauważali pomyłek ortograficznych. Humor i ironia łączyły się z powagą, wyczucie smaku z gafami nie do wybaczenia, prowokacja ze zrozumieniem… Młodość ma przecież swoje prawa, widzi świat po swojemu, ostro, ale też ciepło.
Szkolne gazetki to swoista historia kilkunastu roczników uczniów. Zapisane w niej są wydarzenia wielkie, na przykład III Zjazd Absolwentów, jak i małe, w danej chwili jednak ważne – choćby walentynki. Udało się też w nich odnaleźć wywiady z nauczycielami, sukcesy i problemy, ciekawostki dotyczące zmian w szkolnictwie – np. zasady słynnej średniej ważonej, na podstawie której ustalane były oceny z poszczególnych przedmiotów.
Kolejne numery uczniowskich gazetek wydobywają zza kurtyny niepamięci harmider szkolnych korytarzy, skupienie trwające w czasie lekcji, radość wyjścia do kina czy wyjazdu na wycieczkę, powagę akademii i humor kabaretów, szaleństwo balu studniówkowego i stres maturalny… Ot – zwyczajny szkolny dzień.
ZESPOŁY REDAKCYJNE
- 1. 1991/1992, 1993/1994 – BEZ TYTUŁU/ EKUŚ
SKŁAD REDAKCJI:
- Marcin Wiśniewski – Liceum Zawodowe ( klasa B)
- Radosław Wdzięczny – Liceum Zawodowe ( klasa B)
- Robert Stoliński – Liceum Ekonomiczne
- Mariusz Zdobiak – Liceum Ekonomiczne
- Agnieszka Marciniak
- Monika Komorowska
- Katarzyna Stasiak
- Grażyna Rosiak
- Beata Lewandowska
- Anna Krokos
OPIEKUNOWIE:
- Anna Janiak
- Barbara Jóżwiak
2. od 1995 – „Oj”
- Emilia Mikołajczyk
- Ewelina Wojtera
OPIEKUN:
- Anna Janiak
3. 1999 – 2003 KLEKS
SKŁAD REDAKCJI:
ROK 1998/1999
- Magdalena Brodowicz (LE – kl.II B – finanse)
- Izabela Głuszek ( LE – kl. IIB – finanse)
- Aneta Mikołajczyk (LE – kl.II B – finanse)
- Agnieszka Diakon (LE – kl. IIB – finanse)
- Alicja Ciesielska (LE – kl. IIB – finanse)
- Violetta Leśniak (LE – kl. II B– finanse)
- Agnieszka Sakson (LE – kl. II C – ekonomika przedsiębiorstw)
- Małgorzata Czyżewska (LH kl. III)
- Edyta Wójkowska (LH kl. III)
- Łukasz Kaczyński (LE – kl. I A)
ROK 1999/2000
- Agnieszka Andrzejczak (LT –kl.I B )
- Katarzyna Drzewiecka (LT –kl.I B )
- Agnieszka Kulesza (LT –kl.I B )
- Magdalena Brodowicz (LE – kl. III B)
- Agnieszka Diakon (LE – kl. III B)
- Alicja Ciesielska (LE – kl. III B)
- Izabela Głuszek (LE – kl. III B)
- Aneta Mikołajczyk (LE – kl. III B)
- Łukasz Kaczyński (LE – kl. II A)
ROK 2000/2001
- Magdalena Brodowicz (LE – kl. IV B)
- Izabela Głuszek (LE – kl. IV B)
- Alicja Ciesielska (LE – kl. IV B)
- Aneta Mikołajczyk (LE – kl. IV B)
- Agnieszka Diakon (LE – kl. IV B)
- Agnieszka Andrzejczak (LT –kl.II B )
- Agnieszka Kulesza (LT –kl.II B )
- Łukasz Kaczyński (LE – kl. III A)
ROK 2001/2002
- Agnieszka Kulesza(LT –kl. III B )
- Izabela Dembowska (LT –kl. III B )
- Diana Burdak (LE – kl. IVA)
- Emilia Stępniak (LE – kl. IVA)
- Joanna Bryl (LE – kl. IVA)
- Ewelina Michalak (LE – kl. IVA)
- Łukasz Kaczyński (LE – kl. IV A)
OPIEKUNOWIE:
- Anna Janiak
- Ewa Olejniczak
ROK 2002/2003
- Anna Adamik ( LTs )
- Magdalena Kazimierowska ( LTs )
- Dorota Wojtasiak ( LTs )
- Santa Kaczmarek ( LTs )
- Agnieszka Jabłońska ( LTs )
- Justyna Popielarczyk ( LTs )
- Ewa Strzelecka ( LTs )
- Agnieszka Paradowska ( LTs )
- Małgorzata Sidwa ( LTs )
- Monika Kacprowicz ( LTs )
- Diana Burdak (LE – kl. V A)
- Martyna Szymańska (LT – kl. IV B)
OPIEKUNOWIE:
- Anna Janiak
- Michał Marciniak
4. 2003 – 2010 KLEKS
ROK 2004/2005
- Joanna Kulazińska (TE)
- Małgorzata Kulazińska (TE)
- Agata Lepczyńska (TE)
- Monika Rojewska (TE)
- Ewelina Dominiak (LP ekonomiczno-administracyjny)
- Magdalena Rosiak (LP ekonomiczno – administracyjny)
ROK 2005-2007
- Ewa Szyburska (LP zarządzanie informacją)
- Anna Szczodrowska (LP socjalny)
- Beata Banasiak (LP socjalny)
- Olga Lewarska ( TE)
ROK 2008/2009
- Dawid Cichocki (LP zarządzanie informacją)
- Jakub Kita (LP zarządzanie informacją)
- Angelika Jóźwiak (LP zarządzanie informacją)
- Klaudia Tyszkiewicz (LP zarządzanie informacją)
- Klaudia Głowacka(LP zarządzanie informacją)
- Damian Molka (LP zarządzanie informacją)
- Janusz Wasiak(LP zarządzanie informacją)
- Andrzej Stoliński (TE)
- Ewelina Bartczak(TE)
OPIEKUN:
- Katarzyna Kopańska – Zimna
5. NASZYM ZDANIEM Biuletyn Koła dziennikarsko – teatralnego (2010/2011 – )
SKŁAD REDAKCJI:
ROK 2010/2011
- Marcin Majtczak kl. III TH
- Michał Pietrzak kl. III TH
- Rafał Murakowski kl. I ATI
- Łukasz Michalski kl. I ATI
- Łukasz Fabisiak kl. II TH.
- Sylwia Lewandowska kl. II TH.
- Tomasz Justyński kl. II TH.
- Adrian Stoliński kl. II TH
OPIEKUN:
- Dorota Chojnacka
UCZNIOWSKIE WYWIADY Z :
- DYREKTORAMI SZKOŁY
z Panią dyrektor Zofią Falborską.
1. Prosimy o autoprezentację
– Zofia Falborska – matka Oliwii i Julii. Absolwentka Uniwersytetu Łódzkiego, mgr filologii polskiej i podyplomowych studiów o Teatrze, Filmie i Telewizji. I stopień specjalizacji zawodowej. Od 1994 r. dyrektor Zespołu Szkół Nr 3 w Kutnie. Człowiek Roku 1995 w plebiscycie ,,Czasu Kutna” – Wyrecytowałam!
2.Co skłoniło Panią do objęcia stanowiska dyrektora?
– Informacja o tym, że szkoła jest bez dyrektora dotarła do mnie, kiedy przebywałam na wakacjach w górach. Decyzję o przystąpieniu do konkursu podjęłam w chwili, gdy patrzyłam na świat z wysokości Śnieżki. Z tej perspektywy rzeczywistość wygląda nieco inaczej, a człowiek wyniesiony ,,ponad poziomy” czuje w sobie ogromna moc twórczą. Tak więc werdykt komisji konkursowej potraktowałam jako szansę sprawdzenia się w działaniu.
3.Jak ocenia Pani swoją działalność na tym stanowisku? Co udało się Pani osiągnąć?
-Myślę, że wiele. To widać, słychać i … czuć (oj, z tym nie jest najlepiej – chyba wiecie, co mam na myśli), ale na poważnie…
Efekty to nie tylko remonty: sala gimnastyczna, najlepszy wmieście internat, nowe pracownie, to nie tylko czyste i estetyczne halle, świetlica, w której będziecie mogli spędzać wolny czas. To także nowe przedmioty, które wprowadziłam: język angielski, przedsiębiorczość, rachunkowość komputerowa… To także wasze sukcesy w licznych konkursach i olimpiadach od historycznej po astronomiczne i artystyczne – jest tego dużo. No i sukcesy nauczycieli, nie wiem, czy wiecie, że w latach 1995-1998 władze nadały naszym nauczycielom 11 odznaczeń państwowych i 3 resortowe – Medale Komisji Edukacji Narodowej. Szkoła zaistniała nie tylko w środowisku lokalnym, mówi się i pisze o niej dobrze, zyskała wielu sympatyków, którzy wspierają nas nie tylko moralnie, ale przede wszystkim materialnie. Jak więc widzicie sukces jest efektem zbiorowego wysiłku!
Wszystko robimy z myślą o Was, tak więc to Wy – mam nadzieję – będziecie w przyszłości naszym największym sukcesem!
4.Wizja szkoły w przyszłości.
– Wkraczamy w bardzo trudny okres reformy szkolnictwa. Aby sprostać wymaganiom reformy należy nie tylko modernizować bazę dydaktyczną szkoły, ale przede wszystkim zmieniać metody pracy i aktualizować wiedzę kadry pedagogicznej. Dlatego inspiruję, popieram i umożliwiam nauczycielom dokształcenie i doskonalenie wiedzy. W nowym roku szkolnym otwieramy 4-letnie Liceum Techniczne o profilu ekonomiczno-administracyjnym. Profil ten zwiększa szansę uzyskania w krótkim czasie kwalifikacji w różnych zawodach i specjalnościach pokrewnych. Warto podkreślić, że liceum to daje możliwości kształcenia komunikacji interpersonalnej czy asertywności i kreatywności tak ważnej w dzisiejszej rzeczywistości.
Na bazie tego liceum będą powstawać licea sprofilowane, a głównie z tym typem szkoły łączę naszą przyszłość. Ponadto chciałabym, aby szkoła była drugim domem: przyjaznym, ale wymagającym, rozbudzającym zainteresowania, przygotowującym do świadomego uczestnictwa w życiu kulturalnym, społecznym i zawodowym.
5. Jakie są Pani zainteresowania?
– Moje zainteresowania znacie, bo staram się je w Was rozbudzać, dlatego uczestniczycie w Akcji Młodzież Bliżej Teatru Wielkiego (w r. 1998 – jesteście pierwsi na liście uczestników spoza terenu Łodzi), odwiedzacie teatry warszawskie, chodzicie do kina, raz w miesiącu spotykacie się z Płocką Orkiestrą Kameralną. Jestem humanistką nie tylko z wykształcenia i dlatego uważam, że kontakt ze sztuką czyni człowieka lepszym. Chciałabym, żebyście za pośrednictwem Internetu mogli zwiedzać muzea i galerie świata, śledzić najważniejsze wydarzenia. Jeśli tylko finanse pozwolą, sadzę, że krąg moich i Waszych zainteresowań w najbliższym czasie na pewno się powiększy.
6. Jaką książkę zabrałaby Pani na bezludną wyspę?
– Ja na bezludnej wyspie? Tego nie potrafię sobie nawet wyobrazić, gdyż samotność lubię tylko na krótkich dystansach, najlepiej czuję się wśród ludzi. Ale skoro mam tam już się znaleźć, to zapewniam Was, że ta wyspa długo nie byłaby bezludna. Natychmiast zaczęłabym szukać sobie towarzystwa, a ponieważ nie ma rzeczy niemożliwych – szybko bym je znalazła. Dlatego zabrałabym „Kubusia Puchatka” – świetny podręcznik nie tylko z zakresu organizacji , ale i zarządzania!
Dziękujemy za wywiad
ŚWIĘTO JEDNOCZY WOKÓŁ TRADYCJI
Rozmowa z Panią Zofią Falborską – dyrektorem szkoły
Karolina i Sylwia: Zbliża się V Święto Szkoły – zapytamy przewrotnie: po co szkole święto? Jakie ma ono znaczenie dla uczniów i nauczycieli?
Pani dyrektor: Święto – ja k zwykle – jednoczy wokół wypracowanej przez pokolenia tradycji i uznawanych wartości, pozwala identyfikować się z daną zbiorowością. Różne wydarzenia wyznaczały przeobrażenia szkoły i kształtowały jej charakter, ale zawsze wzorem swoich poprzedników pielęgnujemy tradycje sięgające XX – lecia i nie zapominamy o korzeniach ekonomiczno – handlowych. O tym pamiętamy na co dzień, ale przypominamy, utrwalamy tę historię właśnie w czasie uroczystości, a każde kolejne święto dopełnia i wzbogaca kartę historii szkoły oraz buduje i pielęgnuje poczucie więzi pokoleń, które będą opuszczały jej mury.
KiS: Zespół Szkół nr 3 od prawie sześciu lat nosi imię Władysława Grabskiego. Skąd wziął się pomysł, by tę właśnie postać uczynić patronem szkoły? W Polsce nie ma chyba zbyt wielu placówek oświatowych noszących imię tego wybitnego ekonomisty…
Pani dyrektor: To właśnie korzenie ekonomiczno – handlowe zdecydowały o wyborze patrona, który na trwałe wpisał się w historię szkoły od 17.XII.2004 roku, a ponadto jest to wielki patriota, wybitny mąż stanu, doceniany Europejczyk, który dla współczesnego Polaka jest przykładem właściwego pojmowania patriotyzmu, wzorem nie tylko godnym szacunku, ale identyfikowania się z Jego postawą i poglądami. Jakże uniwersalne są Jego słowa: „Trzeba swe życie zapełniać czynami, wyobraźnią unosić się w przyszłość, ale rozumem trzymać się rzeczywistości”. W Polsce rzeczywiście nie ma zbyt wiele placówek oświatowych, którym patronuje Wł. Grabski, gdyż tylko 5 szkół ponadgimnazjalnych nosi Jego imię.
KiS: Grabski był niezwykłą postacią – dwukrotnie pełnił funkcję premiera rządu, wprowadził polską walutę, pracował naukowo. Czy uczniowie „Ekonomika” znają swojego patrona?
Pani dyrektor: Oczywiście, że znają. Każda pierwsza klasa wyjeżdża już we wrześniu na „piknik integracyjny” do Borowa – miejsca urodzenia Wł. Grabskiego, gdzie dowiadują się o Jego życiu i działalności, a utrwalają tę wiedzę nauczyciele innych przedmiotów. Efekty można ocenić na konkursach poświęconych Patronowi – chociażby z okazji święta szkoły.
KiS: Jakimi sukcesami może pochwalić się młodzież Zespołu Szkół nr 3 w Kutnie?
Pani dyrektor: Sukcesów jest wiele i w bardzo różnorodnych dziedzinach, co świadczy o szerokich zainteresowaniach młodzieży naszej szkoły. Jak na szkołę z długimi tradycjami ekonomicznymi sukcesy uczniowie odnotowują w Olimpiadzie Wiedzy o Regionie i Przedsiębiorczości – od I edycji (w tym roku jest już X !) są laureatami i finalistami; laureatka w 2008 r. otrzymała indeks Uniwersytetu Łódzkiego na kierunek zarządzenie i marketing. Z prawie 80 – letnią tradycją szkoły związane jest kształcenie w kierunkach handlowych, dlatego wymierne sukcesy uczniów szkoła odnotowuje od kilkunastu lat w Turnieju Wiedzy i Umiejętności Handlowo – Menedżerskich tj. uczniowie są finalistami, laureatami np. w 2008 i 2009 r. Finaliści zostali zwolnieni z etapu pisemnego egzaminu potwierdzającego kwalifikacje zawodowe, co równa się otrzymaniu najwyższej oceny z tej części egzaminu – 100% punktów. Chciałabym podkreślić, że nasi uczniowie corocznie uczestniczą w kilkudziesięciu olimpiadach, turniejach i konkursach o zasięgu, począwszy od regionalnego, skończywszy na międzynarodowych, odnosząc sukcesy. I tak np. są to ogólnopolskie konkursy recytatorskie, ogólnopolskie konkursy historyczne, Międzynarodowy Konkurs Wiedzy o Unii Europejskiej, którego finalista z liceum profilowanego w 2007 r. w nagrodę wyjechał do siedziby Parlamentu Europejskiego w Brukseli, turnieje sportowe oraz wiele różnych konkursów regionalnych tj. plastycznych, fotograficznych, literackich, turystycznych, artystycznych. Doceniane są też sukcesy w nauce – corocznie najlepsi uczniowie liceum i technikum otrzymują Stypendium Prezesa Rady Ministrów i są uhonorowani medalem pamiątkowym PRIMUS INTER PARES Fundacji Liceów Handlowo -Kupieckich w Bydgoszczy.
KiS: Niedawno rozpoczęła Pani kolejną kadencję na stanowisku dyrektora szkoły. Proszę powiedzieć, co uważa Pani za swój największy sukces?
Pani dyrektor: Na mój sukces składają się osiągnięcia uczniów i nauczycieli w dydaktyce – mierzone ocenami egzaminów zewnętrznych – zawsze powyżej średniej wojewódzkiej i dużo powyżej średniej krajowej – zarówno na egzaminie maturalnym, jak i egzaminie potwierdzającym kwalifikacje zawodowe. Podkreślam, że zazwyczaj wszyscy kończący szkołę przystępują do egzaminów zewnętrznych, czyli bez tzw. selekcji wstępnej. Jest to niezaprzeczalny sukces sumiennej i efektywnej pracy nauczycieli. Także w sferze wychowawczej możemy pochwalić się młodzieżą, za którą nie musimy się wstydzić, a wręcz w wielu przypadkach mamy powody do dumy. Mogę również mówić o sukcesie, jeżeli chodzi o remontowanie i doposażenie bazy dydaktycznej, choć podobnie, jak wyżej wspomniałam – nie są to wyłącznie moje zasługi. W tym roku spełniły się marzenia o zakończeniu dawno rozpoczętej termomodernizacji budynków szkoły – dzięki staraniom dyrektora Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu oraz akceptacji i zaangażowaniu tego Zarządu Powiatu w Kutnie. O pełnym sukcesie będziemy mogli mówić, gdy w 2012 roku jubileusz 80-lecia naszej placówki odbywać się będzie w wyremontowanej, w pełni nowoczesnej szkole.
KiS: Wiemy już, co było sukcesem w przeszłości, a jaką ma Pani wizję przyszłości? Czy mogłaby Pani podzielić się z nami swoimi planami związanymi ze szkołą?
Pani dyrektor: Moim zadaniem jest ciągłe reagowanie na potrzeby rynku pracy i do niego dostosowywanie oferty edukacyjnej, dlatego od dwóch lat poszerzamy ją o nowe zawody – technika informatyka, w ubiegłym roku technika obsługi turystycznej , a w tym roku technika organizacji reklamy. Przy okazji chciałabym w tym miejscu zwrócić uwagę przyszłym Absolwentom gimnazjów na niedoceniany zawód technika handlowca, który nie wiadomo dlaczego kojarzy się ze sprzedawcą. Tymczasem technikum handlowe to szkoła najbardziej wszechstronnie i profesjonalnie przygotowująca do prowadzenia własnej działalności gospodarczej, bo uczy krok po kroku jak założyć i prowadzić własną firmę, daje też pełne kwalifikacje do prowadzenia działów handlowych w każdej firmie, a na rynku pracy (proszę spojrzeć np. w „Gazetę Wyborczą”) ciągle poszukiwani są przedstawiciele handlowi różnorodnych firm. Uzyskanie certyfikatu zawodowego EUROPASS gwarantuje pełne kwalifikacje w tym bardzo atrakcyjnym na rynku pracy zawodzie tj. w zakresie prawa, negocjacji, marketingu i reklamy, języka obcego zawodowego, znajomości rynku itd. Chciałbym, aby była to szkoła nadal zaspakajająca potrzeby rynku i oczekiwania środowiska.
KiS: Jak, Pani zdaniem, postrzegany jest „Ekonomik” wśród mieszkańców Kutna i regionu?
Pani dyrektor: Myślę, że jesteśmy postrzegani w środowisku jako szkoła z tradycjami, a także reagująca na szybkie zmiany cywilizacyjne, kształcąca ludzi przygotowanych do życia w niełatwym świecie, a jednocześnie pełnych empatii, ceniących trwałe i sprawdzone wartości. Poza tym „Ekonomik” w Kutnie i regionie jest tylko jeden …
KiS: Dziękujemy za rozmowę.
Karolina Płócienniczak i Sylwia Pietrzkowska,
koło dziennikarsko-teatralne w ZS nr 3 im. Wł. Grabskiego w Kutnie
z Panią wicedyrektor Agnieszką Zawadzką
(„Oj”, nr 1, luty 1995)
1. Jak zareagowała Pani na wieść, że zostanie dyrektorem?
Z tym problemem przesypiałam się przez parę miesięcy, bo to stanowisko zaproponował mi były dyrektor, pan Zygmunt Pietrzykowski. Nie przyjęłam go od razu, zdając sobie sprawę, że jest to ogrom pracy, problemów i odpowiedzialności. Dwa miesiące męczyłam się z tym problemem, ale w końcu ludzie życzliwi przekonali mnie, że może jednak nadaję się na to stanowisko i w efekcie zgodziłam się. Później warunki zmieniły się, ale nowa dyrekcja podtrzymała moją kandydaturę.
2. Co sadzi Pani o dzisiejszej młodzieży?
Jest taka sama. My byliśmy tacy sami: też nie byliśmy lepsi, też na nas narzekano. Młodzież musi się wyszumieć, wyszaleć. Młodzież jest buntownicza. I bardzo dobrze…
3. A jak to było kiedyś?
Bardzo podobnie. Może były inne ideały. Kiedy miałam tyle lat, co wy, to byli Beatlesi, hippisi. To było to, co teraz wraca: dzwony w kwiatki, biżuteria indiańska, długie włosy.
4. Czy jest pani pracoholiczką?
Nie. Pracuję tyle, ile muszę. Jestem człowiekiem obowiązkowym. Nie lubię niczego zostawiać na jutro, ale żebym pasjonowała się tylko pracą, to bez przesady. Gdy już coś zrobię, to wtedy mam komfort psychiczny.
5. Jakie zdarzenie z lat szkolnych wspomina Pani najlepiej?
Szkołę średnią wspominam tak sobie, bo mieliśmy wyjątkowo niezgraną klasę. Nigdy nie było takiej atmosfery, która by nas zjednoczyła. Ze szkoły średniej wobec tego nie mogłabym przypomnieć sobie rzeczy najprzyjemniejszej, bo trudno mówić, że matura jest przyjemna. Zresztą spóźniłam się na nią, tzn. przyszłam w momencie, gdy już zamykano drzwi. Natomiast mile wspominam szkołę podstawową. Wówczas przychodziły nam rozmaite pomysły do głowy, łącznie z klasowymi wagarami.
6. Pani hobby, zainteresowania…
Zawsze pasjonowałam się akademią sztuk pięknych. Stwierdziłam jednak, że zawód, choć piękny, to mało opłacalny. Szczególnie interesuję się literaturą i teatrem. Do tej pory jestem stałym bywalcem Teatru Wielkiego. Jeżdżę do niego od około 20 lat. Lubię też szyć.
7. Idealna szkoła to…
Nie ma szkół idealnych. Żeby były szkoły idealne, muszą być pieniądze. Idealna szkoła to szkoła samorządna, szkoła, która nie podlegałaby żadnym nakazom odgórnym, gdzie uczniowie i nauczyciele stworzyliby taki model kształcenia, który by rozwijał, a nie uczył encyklopedycznie. Najważniejsze to przygotować was do życia, rozwinąć wasze umiejętności i zainteresowania. Marzy mi się szkoła, gdzie młodzież jest samorządna. Poza tym musi być to szkoła, która daje podstawy do osiągnięcia właściwego startu w życie.
8. Jakie zmiany w naszej szkole przewidziane są w najbliższym czasie?
Mamy strasznie dużo pomysłów. Wszystko zależy od finansów. Chcemy uczynić ją centrum kształcenia ekonomicznego. W przyszłym roku wprowadzamy nowy przedmiot – przedsiębiorczość, który będzie uczył radzenia sobie w trudnych sytuacjach, pewności siebie. Szkoła powinna rozwijać wasze zainteresowania i i inicjatywy. Trochę już się dzieje, ale ciągle za mało.
Dziękujemy za rozmowę.
- NAUCZYCIELAMI
z panią Barbarą Kierszką – nauczycielką chemii
1. Prosimy o autoprezentację.
Barbara Kierszka, nauczyciel chemii, technologii i towaroznawstwa.
2. Ile lat uczy Pani w szkole?
– 30.
3. Co czuje Pani po tylu latach nauczania?
W tej chwili wielki zamęt spowodowany reformą. Gdy słyszę o niej, myślę z przerażeniem o tym, co niesie. Jestem za reformą , ale nie powinna się ona odbić niekorzystnie na uczniach i nauczycielach. Czuję również satysfakcję z wykonywanej pracy.
4. Chemia zajęła I miejsce w ankiecie „Twój ulubiony przedmiot” przeprowadzonej wśród uczniów naszej szkoły. Dlaczego właśnie na tę lekcję najchętniej uczęszcza młodzież ?
Byłam zaskoczona, bo jak wiecie matematyka, fizyka , chemia to trzy zmory towarzyszące uczniowi od podstawówki. Może stało się tak, dlatego że odeszłam od zaleceń odgórnych. Uważałam, że w szkołach podstawowych byli różni nauczyciele i różnie ten przedmiot był prowadzony, więc zaczęłam od początku. Kładę nacisk na to, by nie uczyć się na pamięć, tylko rozumieć ten przedmiot, Jak się rozumie przedmiot , to łatwiej jest doczytać z książki. W klasach I, które idą 5- letnim tokiem nauczania i mają 3 godziny chemii tygodniowo można sobie pozwolić na utrwalenie wiadomości i prowadzenie troszeczkę innych, ciekawszych lekcji.
5. Dlaczego została Pani nauczycielką?
Zawsze chciałam nią zostać, dlatego że uczyli mnie wspaniali nauczyciele. Jestem absolwentką Liceum im. H Dąbrowskiego. Pragnęłam zostać nauczycielką polskiego, stąd moje zamiłowania do czytania książek. Tylko w moich czasach dla nauczycieli języka polskiego było mało miejsc pracy. Zmieniłam zdanie, bo wtedy rozwijał się kutnowski zakład „Polfa”. Z wyrachowania poszłam na chemię, chociaż język polski cały czas „ze mną idzie”.
6. Jaką książkę ostatnio pani przeczytała?
„Zaklinacz koni” Ewansa. Bardzo mną wstrząsnęła. Zapamiętałam ją , ponieważ jest tam pięknie opisany sposób, w jaki człowiek postępuje ze zwierzętami.
7. Czy lubi pani podróżować ? Gdzie pani była ?
Obecnie „podróżuję” do Warszawy, do syna, a w Kutnie na ulicę Kasztanową do drugiego syna.
8. Jakie wartości i jakich ludzi ceni pani najbardziej?
– Najbardziej cenię dobroć człowieka, prawość , szczerość, a nie cierpię ordynarności, zawiści, tępoty.
9. Jak spędziła Pani święta Bożego Narodzenia?
Wigilie miałam dwie. Jedną u mojej mamy, gdzie się spotykamy z siostrami i ich rodzinami. Każda z nas przygotowuje potrawy. Potem była wigilia u mojego syna. W święta obiady były u mnie, a po południu szłam na kawę i ciasto do syna i synowej. Poza tym czytałam i słuchałam radia. Nie oglądam telewizji.
10. Gdyby miała Pani złotą rybkę , jakie byłyby Pani trzy życzenia?
I życzenie – żeby dane mi było jako nauczycielce mieć taką pensję, aby było mnie stać na kupno tych książek, które bym chciała przeczytać.
II życzenie – żeby otaczali mnie ludzie przyjaźni, serdeczni, tacy, którzy pomagają, a jeżeli nie, to nie szkodzą.
III życzenie – jako nauczycielka chciałabym, żeby reforma oświaty nie weszła w życie w tym roku. Najpierw trzeba zreformować programy, gdyż są one przeładowane niepotrzebnymi informacjami.
Dziękujemy za wywiad
Z panem Czesławem Nowakiem
– nauczycielem wychowania fizycznego i przysposobienia obronnego
(Ekuś, 1993)
- 1. Czy w młodości interesował się pan sportem?
– Tak, lekką atletyką i piłką siatkową, dlatego że do tych dyscyplin miałem największe predyspozycje fizyczne i psychiczne.
- 2. Dlaczego wybrał pan zawód nauczyciela w-fu?
– Dlatego że od czasów szkoły, tzn. I klasy liceum marzyłem o tym zawodzie, jednak bardziej chciałem zostać trenerem.
- 3. Czy pana zdaniem sport jest potrzebny?
– Jest potrzebny, ale w wymiarze takim, że nie przekracza się pewnych wartości związanych z zażywaniem środków dopingujących.
- 4. Jak pan myśli, dlaczego tak mało osób przychodzi w Polsce na imprezy sportowe?
– Jest to związane – po pierwsze – z brakiem przygotowania w zakresie ogólnym naszego społeczeństwa do pojęcia w-fu. Na Zachodzie prawie każdy z tym się spotyka. Sport w tej chwili jest działalnością komercyjną. Jest to wykonywanie zawodu, ale u nas wykonuje się go na bardzo niskim poziomie. Nasze społeczeństwo nie jest bogate i to też jest jedna z przyczyn, która „odstrasza” ludzi. Bardzo często na imprezach sportowych mamy do czynienia z działalnością antysportową. To również zniechęca. Jeżeli jednak imprezy odbywają się na wysokim poziomie, przychodzi dużo osób.
- 5. Czy przedmiot taki jak przysposobienie obronne, pana zdaniem, jest potrzebny w szkole?
– W obecnej formie – tak. Dlatego że w programie są treści przydatne w życiu i treści praktyczne, np. pierwsza pomoc, ratownictwo, zagrożenia ekologiczne, konwencje międzynarodowe. Ta wiedza jest również potrzebna człowiekowi , żeby wiedział, w jaki sposób może bronić się przed zagrożeniami. Zbędny jest temat: tradycje przysposobienia obronnego, ale nie jest on sprzeczny z ogólną formą przedmiotu. Wyłączone zostały wszystkie treści związane z wojskiem.
- 6. Czy to pana hobby?
– Niekoniecznie. Hobby na pewno nie, chociaż interesuję się tym, z racji tego, że uczestniczyłem w wielu kursach i szkoleniach. Szkolenie sanitarne, na przykład, jest związane z szeregiem przedmiotów, które studiowaliśmy na AWF. Wszystko to w jakiś sposób się łączy. Hobby to coś takiego, czym człowiek interesuje się poza zawodem. Dla mnie hobby to wędkarstwo.
- 7. Co pan sądzi o obecnej sytuacji politycznej w kraju?
– Jest trudna. Pozostaje moim życzeniem, że kiedyś ona się unormuje.
- 8. Jaka jest pana ulubiona potrawa?
– Mimo wszystko… (długie milczenie) kurczak pieczony.
- 9. Gdzie najchętniej spędza pan czas wolny?
– W mojej rodzinnej miejscowości. Zazwyczaj spędzam tam całe wakacje. Jest to miejscowość z mnóstwem jezior. I z tym związane jest moje hobby.
- 10. Pana największe marzenie?
– W tej chwili zostało mi niewiele marzeń. Kiedyś marzyłem o osiągnięciu najlepszych wyników w sporcie. Można powiedzieć, że marzę o doprowadzeniu drużyny piłki siatkowej dziewcząt do wymiernych sukcesów, ale pracując w szkole, nie można tego kontynuować. Po czterech latach następuje koniec.
Dziękujemy panu za wywiad.
Z panem Grzegorzem Jaskułowskim – nauczycielem historii
(Kleks, 22. XI. 1998)
- 1. Czy mógłby pan powiedzieć kilka słów o sobie?
– Nazywam się Grzegorz Jaskułowski. Jestem nauczycielem historii. Pracuję w szkole 11 lat.
- 2. Dlaczego został pan nauczycielem? I to właśnie historii…
– Moje zainteresowania nie były od początku takie wykrystalizowane. W szkole średniej lubiłem wiele przedmiotów, np. biologię, geografię, ponadto podróże, turystykę oraz religioznawstwo.
Historia jest nauką, którą interesuję się od szkoły podstawowej. Jest dziedziną wiedzy, która może zarazić swoją tajemniczością. Jest ona bardzo trudna, ale zarazem pasjonująca. Odkrywać tajemnice dziejów, poznawać życiorysy ludzi, którzy dawno odeszli – to niewątpliwie zajęcie bardzo interesujące.
- 3. Jakie zmiany wprowadziłby pan w naszej szkole?
– Chciałbym, żeby młodzież miała możliwość wyboru przedmiotów nauczania. Do drugiej klasy uczyłaby się podstawowego programu, a potem powinna wybierać przedmioty, które przydadzą się w przyszłości, potrzebne są do matury lub na studia. Stworzyłbym miejsca do siedzenia – ławki, stoliki na korytarzach – coś w rodzaju kawiarenki dla młodzieży. Klasy powinny być mniejsze, bo nauczyciel, chociaż bardzo chciałby, nie jest w stanie poznać takiej rzeszy młodzieży, z każdym porozmawiać. Niektórzy uczniowie są dla nauczyciela anonimowi, a tak być nie powinno.
- 4. Ucząc w naszej szkole, ma pan możliwość obserwowania młodzieży. Jak ona, według pana, jest?
– Większość naszej młodzieży jest bardzo miła, kulturalna, taktowna. Wydaje mi się, że jest troszkę za mało ambitna, ma niewielkie aspiracje. Powinna być bardziej przebojowa i w bardziej wyrazisty sposób dążyć do celu. Odnoszę wrażenie, że nasza młodzież jest dość śmiała w porównaniu do mojego rocznika, tzn. gdy ja byłem w waszym wieku. Przypominam sobie, że w czasie nauki w szkole średniej byłem może dwa razy w pokoju nauczycielskim (proszę oczywiście nie odebrać tego jako aluzję do miejsca udzielania wywiadu). Chciałbym życzyć młodzieży, by bardziej wierzyła w siebie, by była bardziej ambitna i walczyła o swoją przyszłość.
- 5. Jak pan wspomina swoje szkolne lata?
– Jeśli chodzi o szkołę podstawową, to wspominam ją dobrze. Była szkołą łatwą. Nie potrzeba było dużo się uczyć, a wyniki osiągałem bardzo dobre. Nie bierzcie ze mnie przykładu, ale uczyłem się na przerwach i to z bardzo dobrym skutkiem. W szkole średniej było inaczej. Jestem absolwentem Liceum im. J. H. Dąbrowskiego. To była trudna szkoła. Tam miało się wrażenie pewnej elitarności: uczyła się tam „śmietanka” miasta i okolic. Ja nie odczuwałem z tego powodu kompleksów. Nie lubiłem swojej szkoły. Wiązały się z nią duże wymagania, ogromny stres, duży rygor. Nie czułem się tam dobrze. Lubić a cenić – to dwie różne rzeczy. Po latach wiem, że ta szkoła dała mi bardzo wiele. Przygotowała mnie do życia.
- 6. Czym zajmuje się pan w wolnych chwilach?
– Dużo czytam, dużo myślę… W chwilach wyciszenia i samotności lubię słuchać muzyki.
- 7. Jakiej muzyki pan słucha?
– Słucham różnej muzyki: poważnej, klasycznej, etnicznej – greckiej, celtyckiej. Lubię słuchać muzyki rockowej (musi to być ta część rocka na wysokim poziomie). Ostatnio zaczynam przekonywać się do muzyki jazzowej.
- 8. Pana hobby?
– Nie wiem, czy mam hobby. Nie mam na to czasu. Powiedziałem wam, czym się interesuję, jak spędzam czas wolny. Lubię zwiedzać obce kraje.
9. Gdzie pan był?
– Zwiedzałem Włochy, Bośnię i Hercegowinę, byłem na Słowacji i Węgrzech.
10. Pana ulubiona potrawa…
– Lubię kuchnię włoską. Moją ulubioną potrawą jest spaghetti.
11. Lubi pan gotować?
– Wolę jeść niż gotować. Niektóre potrawy potrafię zrobić. Wody raczej nie przypalę.
12. Pana największe marzenie…
– Zwiedzić cały świat i opanować co najmniej sześć języków.
13. Kogo chciałby pan pozdrowić na łamach naszej gazetki?
– Chciałbym pozdrowić czytelników tej gazetki, czyli przede wszystkim młodzież tej szkoły, koleżanki i kolegów z pracy oraz moich przyjaciół spoza szkoły. Jednocześnie proszę o wyrozumiałość, dlatego że jest to pierwszy wywiad, którego udzieliłem w życiu.
Dziękujemy za rozmowę.
z panem Tomaszem Żmudą
– nauczycielem języka niemieckiego
(Kleks, 1992/1993)
- 1. Dlaczego został pan nauczycielem i to właśnie języka niemieckiego?
Miałem bardzo dobrego nauczyciela języka niemieckiego. Chciałem pójść w jego ślady.
- 2. Jakie zmiany wprowadziłby pan w szkole?
Zasadnicze. Jeżeli by się to udało, to moim życzeniem byłoby, żeby uczeń każdej szkoły miał większą kulturę osobistą – wobec nauczycieli oraz swoich koleżanek i kolegów.
- 3. Ucząc w szkole, ma pan możliwość obserwowania dzisiejszej młodzieży. Jaka ona, według pana, jest?
Młodzież ma swoje prawa, ale to nie zwalnia z obowiązku godnego i właściwego zachowywania się.
- 4. Jest pan znanym przeciwnikiem palenia papierosów i słuchania głośnej muzyki w szkole.
Nie ma właściwej kary dla palaczy. Nikotynizm jest zgubny, z czego te osoby nie zdają sobie – być może – sprawy. Przyczyną raka płuc najczęściej jest palenie papierosów. Jeżeli zaś chodzi o radiowęzeł… Lubię muzykę, lubię piosenki, lubię wiedzieć, o czym artyści śpiewają, ale nie wiem dokąd prowadzi słuchanie piosenek, których słów nie rozumiem, bo są włączane zbyt głośno. Odpoczywać i pracować można w spokoju. Radio i telewizja „szpikują” nas w wystarczającym stopniu hałaśliwymi utworami.
- 5. Jest pan autorem akademii z okazji Święta Niepodległości. Czy nie uważa pan, że tego rodzaju forma obchodów tego święta jest mało interesująca?
Jeżeli ktoś uważnie przysłuchiwał się akademii, z pewnością zauważył, że było w niej kilka piosenek, które wszyscy znają. Można spytać o nie babcię lub dziadka. Oni też będą wiedzieli, o co chodzi. Wiele spośród usłyszanych wierszy można znaleźć w podręcznikach do języka polskiego. Obecni musieli być zainteresowani, skoro nie powstał szum, chociaż nie było mikrofonów. Może formę należałoby zmienić, jednak piosenki pozostaną. Nie znam skocznych i wesołych utworów z tego okresu. Każdy naród cieszy się na swój sposób. Być może dzisiejsza młodzież woli śpiewać piosenki angielskie, nie znając języka angielskiego. Z pewnością będą to patrioci, ale jacyś trochę obcy. Chodzi przecież o to, „żeby Polska była Polską”.
- 6. Do jakiego ugrupowania pan należy, należał lub chciałby należeć.
Należę do NSZZ „Solidarność”.
- 7. Pana hobby? Zainteresowania?
Różne: historia, muzyka, filozofia.
- 8. Co lubi pan jeść?
To, co jest ładnie podane i smaczne.
Dziękujemy za wywiad.
z panem Michałem Marciniakiem
– nauczycielem matematyki
(Ekuś, grudzień 1993)
- 1. Co sprawiło, ze został pan matematykiem, a nie, na przykład lekarzem?
Matematyka w szkole podstawowej sprawiała mi ogromne kłopoty, ale miałem dobrego nauczyciela. Dzięki niemu polubiłem ten przedmiot i postanowiłem podzielić się swoją wiedzą z innymi.
- 2. Czy lubi pan młodzież, z którą pracuje i czy akceptuje pan jej zachowanie na lekcjach?
Oh… zależy w której klasie. Klasy pierwsze LO są najtrudniejsze. Młodzież jest szalona, nie myśli na lekcjach, trzeba jej przypominać o grzeczności. Najlepszą klasą jest I aep: aktywna, pracowita. Lubię z nimi pracować.
- 3. Czy pan profesor nie ma mętliku w głowie od tych wzorów i liczb?
Nie, absolutnie nie…! Kiedy prowadzę lekcje, wcale o tym nie myślę. Moja uwaga skupiona jest na temacie, który omawiamy: czasami ciężko, powoli, a czasami…
- 4. Co pan sądzi, jako młody człowiek, o miłości, która budzi się między nastolatkami?
Zależy, w jaki sposób ta miłość jest okazywana. Nie toleruję okazywania sobie zbytniej czułości w szkole. Na ulicy takie sytuacje mi nie przeszkadzają.
- 5. Jakiej muzyki pan słucha?
Muzyka… Słucham każdego rodzaju muzyki, lecz potwornie rażą mnie rap i techno.. Bardzo lubię słuchać muzyki poważnej i rockowej.
- 6. Jaką potrawą można zyskać sobie pana szczególną sympatię?
Trudno powiedzieć… Chyba są to lody z bitą śmietaną, z dużą ilością owoców. Tak, zdecydowanie ten deser jest w stanie podbić moje serce.
- 7. Czy nie sądzi pan, że w naszej szkole jest za mało rozrywki? Czy mógłby pan jakoś zmienić ten stan rzeczy?
Tak, rzeczywiście trochę mało dzieje się w tej sferze. Chciałbym przejąć opiekę nad radiowęzłem. Może w ten sposób zrobię coś dla szkoły, dla uczniów. Mam kilka propozycji: lista przebojów, klub muzyczny, audycje tematyczne, wybór płyty tygodnia.
- 8. Zobowiązujemy się pomóc panu w realizacji planów.
Dziękujemy za rozmowę. Życzymy powodzenia w pracy.
Joanna Kidawa
Joanna Czyżewska
Agnieszka Stańczyk
z panem Grzegorzem Skrzyneckim
– nauczycielem historii
(Ekuś, grudzień 1993)
- 1. Czy zechciałby pan powiedzieć coś o sobie?
Grzegorz Skrzynecki, 23 lata, żonaty.
- 2. Skąd wzięło się w pana życiu zainteresowanie historią?
U … powinienem powiedzieć, że w podstawówce zakochałem się w pani od historii, ona tak mnie zainteresowała historią, że zostało mi to do dziś. A poważnie – po prostu lubię historię.
- 3. Co pan sądzi o naszej szkole?
Sympatyczni nauczyciele. Jeżeli zaś chodzi o szkołę, to sprawia na mnie wrażenie ogromu, ale w tym sensie, że bardzo dużo jest uczniów w klasach.
- 4. Czym zajmuje się pan w wolnych chwilach?
Uczę się historii. Czytam. Oglądam sport w telewizji.
- 5. Jaki jest pana ideał kobiety?
Najczęściej mówi się: czarne/ jasne włosy, brązowe/niebieskie/ zielone oczy, ciemna/ jasna cera, odpowiednia ilość wzrostu itd. (śmiech)
- 6. Jak pan wspomina swoje czasy szkolne?
Bardzo miło. Miałem świetną wychowawczynię. Jednak klasa nie była zgrana.
- 7. Jaka jest pana ulubiona potrawa?
Uwielbiam kuchnię włoską: pizzę, lasagne i węgierskie leczo. Poza tym wszelkie ostre potrawy.
- 8. Największe pana marzenie…
Zwiedzić świat.
Dziękujemy za rozmowę.
- I INNYMI PRACOWNIKAMI SZKOŁY
„Bez pracy nie ma kołaczy”
– rozmowa z Panią Albiną Sudomir, która w naszej szkole pełni funkcję woźnej
(Naszym zdaniem, maj 2010)
Łukasz: Co pani myśli o uczniach naszej szkoły?
Pani woźna: To bardzo mili, młodzi ludzie. Kocham wszystkie dzieciaki.
Ł: A czy sprawiają jakieś trudności w wykonywaniu pani obowiązków?
P: Nie, absolutnie nie. Ja nie przeszkadzam im i oni mnie. Nie mam żadnych problemów z uczniami.
Ł: Jak pani ocenia zachowanie młodzieży odbierającej kurtki z szatni?
P: Niepotrzebnie się przepychają. Gdyby każdy oczekiwał na swoją kolej, nie byłoby bałaganu i nieprzyjemności.
Ł: Jak ocenia pani uczniów dyżurujących w szatni? Czy są potrzebni?
P: Są bardzo potrzebni! Pomagają mi w pracy. Dzięki nim wydawanie kurtek jest szybsze i sprawniejsze. I chcę podkreślić, że uczniowie, którzy dyżurują w szatni są bardzo pracowici i sympatyczni.
Ł: – Czy praca na tym stanowisku jest trudna?
P: -A jak uważasz? Może nie jest trudna, ale na pewno ciężka. Praca się nie kończy, cały czas jest coś do zrobienia. No i jest bardzo odpowiedzialna.
Ł: Kiedy ma pani najwięcej pracy, która pora roku sprawia najwięcej trudności?
P: To nie ma reguły, zimą na parterze jest wnoszony śnieg, więc częściej trzeba myć podłogę, a latem piasek
na wyższych piętrach. Natomiast wiosną i jesienią błoto.
Ł: -Na koniec chciałbym się zapytać, czy podoba się pani praca i czy zmieniłaby ją pani, jeśli byłaby taka możliwość?
P: Nie, nie widzę w tej pracy nic złego, choć nie jest lekka. Praca jak każda inna – musi się podobać, ważne że jest. A jak to mówią „bez pracy nie ma kołaczy”.
Dziękuję za rozmowę.
ZAJRZYDZIUREK
GAZETKOWA HISTORIA SZKOŁY
1993
Otrzęsiny
We wtorek 30 września 1993 r., dokładnie o 12.00 w naszej szkole miało miejsce bardzo ważne dla 240 „kociaków” wydarzenie. Prawdę mówiąc, głośno było o nim już jakieś dwa tygodnie wcześniej, ale oficjalnie w poniedziałek na tablicy ogłoszeń pojawiła się kartka: „Dnia … na sali gimnastycznej odbędzie się uroczysty <chrzest> klas pierwszych – obecność obowiązkowa.”
Pierwszym etapem „chrztu” było malowanie biednych, wystraszonych „kotków” węglem. A wyglądało to mniej więcej tak:
– Puk, puk. Otwierają się drzwi do „Sali tortur” i wpada grupa ubranych na czarno istot z Damianem S. na czele. „Pierwszaki” zamieniają się w murzynki lub kotki z wąsikami, to zależy przez kogo były malowane.
O godz. 12.00 sala gimnastyczna jest „zaludniona”. Wszyscy czekają na to ważne wydarzenie. Oczywiście ustawianie się „pochłonęło” mnóstwo czasu. Słychać było tylko: „usiądźcie – wstańcie – ustawcie się na bokach, a nie po środku ”. Wreszcie wychodzi Monika K., mówi kilka słów, prosi ośmioro pierwszaków – po jednym z każdej klasy. I tu pojawiają się pierwsze problemy: biedne pierwszaki jak na złość chowają się po kątach. Do odstrzału poszli więc „szefowie” klas. Pierwsza konkurencja polegała na zareklamowaniu wybranych produktów. Popisy reklamowe okazały się jednak potężnym niewypałem. Do następnego zadania przystąpiły osoby mające w dzienniku numer 16. Polegało ono na wzajemnym karmieniu się serkiem homogenizowanym. Uczestnicy – karmiący i karmieni – mieli oczywiście zawiązane oczy. Sam przebieg nie był zbyt efektowny, natomiast efekt… rewelacyjny. Następni „chętni” mieli udawać kotki i pić mleko z talerzyka – bez pomocy rąk. Zwycięzca, gdyby taki był, z pewnością nadawałby się na „kota pełnej krwi”. Potem stał się cud: organizatorom udało się w ciągu 15 minut zgromadzić 10 „ochotników”. Zawiązano im oczy, posadzono naprzeciw siebie i podano różne wiktuały. Jeden, nie wiedząc co czyni, dmuchał na kolegę mąką, zamiast ulepić z niej ciasto.
No, i zbliżamy się do końca. Ostatnią konkurencją była „Randka w ciemno”. Przebiegała ona prawie tak samo jak oryginalna w programie telewizyjnym, jednak my mieliśmy o wiele bardziej pomysłowy i romantyczny parawan. Bo kto w telewizji wpadłby na pomysł, żeby zastąpić go materacem o grubości 50 cm, który przy najlżejszym ruchu chwiał się i groził przedwczesnym odsłonięciem programowej tajemnicy?
Po oklaskach, wiwatach itd. nastąpił upragniony spokój. I tak zakończył się „fantastyczny niewypał”.
Nasza gazetka ogłosiła „konkurs” na najlepszego nauczyciela w pierwszym semestrze. Rywalizacja
- o I miejsce była bardzo zacięta. Różnice w ilości głosów są minimalne.
A oto wyniki:
I miejsce – p. Barbara Kierszka
II miejsce – p. Maria Pisarska, p. Anna Janiak, p. Ryszard Durbajłło
III miejsce – p. Barbara Jóźwiak
Serdeczne gratulacje od całego zespołu „Ekusia”
1999
Najgorsze za nami (Kleks, 1999/2000)
Pierwsze dni w szkole – nowej szkole – upływały nam w ciągłym niepokoju, a nawet strachu. Nie opuszczała nas także ciekawość. Nauczyciele i uczniowie ze starszych klas próbowali „oswoić pierwszaki” z myślą, że wkraczają oni w nowy etap życia. Dzięki ich pomocy strach prysnął jak bańka mydlana, a w sercach zagościł spokój. Zaskoczyły nas nieco zasady obowiązujące w szkole. W „podstawówkach’, z których przyszliśmy były trochę inne wymagania. Teraz musimy przygotować się do tych i przywyknąć. Wychodzimy z założenia, że jeżeli nie możemy czegoś zmienić, trzeba to polubić. Mamy na myśli zarówno zasady regulaminowe, jak i panujące zwyczaje. Nieustannie ćwiczymy pamięć, żeby nie zapomnieć o identyfikatorze. Powtarzamy wciąż: NOŚ IDENTYFIKATOR!
Taki mały emblemacik
Nadzwyczajnie cię wzbogaci!
Swój mały identyfikatorek
Noś w poniedziałek i we wtorek.
Dwa dni to za mało,
Więc w środę i we czwartek
Też by się przydało!
Nie zapomnij i o piątku,
A wszystko będzie w porządku.
Aga, Iza, Kasia
Święto szkoły
8 listopada obchodzimy „Dzień szkoły” połączony z Olimpiadą Wiedzy Ekonomicznej i licznymi atrakcjami dla uczniów. Wybrani uczniowie, jak również klasy III AF I IIIAEP brały udział w XIII już OWE, której temat brzmiał: „Decentralizacja finansów publicznych”. Łącznie w eliminacjach uczestniczyło 77 uczniów. Dla klas II zorganizowano wyjścia do firm działających na terenie Kutna: Agromy, Miflexu, Banku PKO S.A, Kongskilde i Nijhof – Wassink.
Klasy III i IV uczestniczyły w spotkaniach z zaproszonymi gośćmi. Byli to:
– p. Przemysław Lach – radny powiatowy,
– p. Henryk Paluszkiewicz – przewodniczący komisji budżetu i finansów Rady Powiatu,
– p. Bożena Śniadała – Pasikowska – skarbnik Urzędu Miasta,
– p. Maciej Kucharski – radny miejski i rzecznik praw konsumenta.
Natomiast pierwszoklasiści „dali upust” swoim talentom w konkursach:
- na najlepszą piosenkę:
I miejsce – klasa IA
II miejsce – klasa IC
III miejsce – klasa I BLT
- na najśmieszniejszy skecz:
I miejsce – klasa IC LE
II miejsce – klasa IBLT
III miejsce – klasa ID LE
- na najlepszą reklamę:
I miejsce – klasa ILH
II miejsce – klasa IA LE
III miejsce – klasa IBLT
- na najlepszą pracę plastyczną
I miejsce – klasa I LH
II miejsce – klasa I BLT
III miejsce – klasa I D LE
- „Jeden z dziesięciu”:
I miejsce – Beata Bawej – klasa IC LE
II miejsce – Paulina Ciesielska – klasa I ALT
III miejsce – Sylwia Lewandowska klasa IBLE
Zapewne najgorętsza atmosfera panowała właśnie na sali gimnastycznej. Publiczność bawiła się znakomicie, zwłaszcza że podczas konkursu wiedzy padały niekiedy śmieszne i zaskakujące odpowiedzi. Prawdziwe szaleństwo nastąpiło podczas występu klasy I A LE, którą reprezentował Michał. Wykonał on a’capella piosenkę o szkole na melodię „Dumki na dwa serca” Krzesimira Dębskiego. Wszyscy, którzy nie słyszeli tego wykonania, powinni żałować. Jury wyróżniło Michała nagrodą specjalną i poprosiło o bis. Publiczność zareagowała wręcz żywiołowo. Zabawa była znakomita. Poniżej zamieszczamy teksty nagrodzonych piosenek.
Kl. I A – Michał Gapiński (słowa i wykonanie)
W mojej szkole co dzień rano
Wszyscy chodzą jak należy,
Tak jakby im spać się chciało.
W mojej szkole – tej.
O szkoło!
Jakże szkoły mam nie lubić,
Skoro mało mogę umieć.
O ty szkoło! Hej, wesoło!
Jakże lubię cię!
Nasza klasa, pierwsza klasa
Ciągle stara się jak może,
By w tej szkole był porządek
Jak należy się.
O szkoło!
Jakże szkoły mam nie lubić…
Klasa I BLT – na melodię piosenki Ich Troje
A wszystko to, bo szkołę kocham
I nie wiem, jak bez szkoły mógłbym żyć
Chodź pokażę ci, czym moja klasa jest:
Dla I BLT zabiję się.
To tylko zazdrość zżera mnie,
Zawsze gdy w szkole, w szkole nie ma mnie.
Raz jest biologia, a raz chemia też tu jest,
Edukacja trwa – nikt nie zatrzyma mnie.
Oko w oko stań. Co za twarz?
No powiedz – boisz się?
Za późno już – wpadłeś w to.
Lepiej ucz się, bo wywalą cię!
A wszystko to, bo szkołę kocham…
Notowały pilnie: Ala, Magda, Iza
2001
Pierwszy krok to … nie ostatni – matura próbna (Kleks, kwiecień 2001)
12 i 13 marca odbyły się matury próbne: w poniedziałek z języka polskiego, natomiast we wtorek z przedmiotu wybranego. Już na tydzień przed „próbnym sprawdzianem dojrzałości” temat matury dominował w rozmowach czwartoklasistów. Czuliśmy lęk, strach, ale również dreszczyk podniecenia. Byliśmy bardzo ciekawi, jak wygląda taki egzamin, zaś z drugiej strony drżeliśmy z obawy, że się nie sprawdzimy. Naszym zadaniem bojowym było wyciągnięcie od profesorek jak najwięcej informacji dotyczących tematów z języka polskiego. Każdy z nas napisałby pracę na ocenę pozytywną, gdyby panie polonistki uchyliły rąbka tajemnicy. Zagadywanie podczas lekcji w związku ze zbliżającą się maturą próbną było więc na porządku dziennym. Czy udało nam się pozyskać tak cenne informacje? Cóż… Łatwiej, jak twierdzi Wisława Szymborska, rozmawiać z kamieniem.
Już o 8.30 czwartoklasiści zgromadzili się przed wyznaczonymi salami. Panował gwar nie do opisania: jedni powtarzali utwory, inni porządkowali ściągi lub też starali się rozluźnić, żartując i dowcipkując. Kiedy o godz. 9.00 poznaliśmy tematy matury próbnej z języka polskiego, jedni byli szczęśliwi i uspokojeni, bo „trafili w temat”, a na twarzach pozostałych malowały się przerażenie i dezorientacja. Zapewne jesteście ciekawi, czy nauczyciele pozwalali ściągać? Możemy wam tylko powiedzieć, że nie było tak jak niektórzy oczekiwali. Przeraża nas myśl, że na prawdziwej maturze będzie jeszcze ostrzej.
Podobnie było 13 marca, gdy zdawaliśmy egzamin z przedmiotu wybranego. Zdecydowana większość pisała matematykę, tylko kilkunastu pasjonatów historię (czyż to może być prawda?!) i język obcy. Geniusze matematyczni (czytaj: wszyscy) byli zdani wyłącznie na siebie (ewentualnie na pomoc tablic matematycznych, w których są wszystkie wzory – uff, co za ulga!).
O tym, czy ten 13 był naprawdę pechowy przekonamy się wówczas, gdy poznamy wyniki. Jedno jest pewne – próbna matura uświadomiła nam, że maj zbliża się wielkimi krokami, jakby założył siedmiomilowe buty.
2002
Tajemnicza średnia ważona (Kleks, styczeń 2002)
Każda szkoła mogła wybrać własny wewnątrzszkolny system oceniania. U nas postanowiono ocenę semestralną i końcoworoczną obliczać według średniej ważonej. Jest to obiektywna ocena, na którą trzeba pracować przez cały rok.
Uczniowie otrzymują różne oceny, a każda z nich ma swoją wagę (odpowiednią do rangi ważności liczbę punktów). Gdy zbliża się półrocze czy koniec roku, uczeń chwyta kalkulator i wylicza średnią. Może kontrolować swoją ocenę na bieżąco, gdyż za każdym razem, gdy dostanie nowy stopień, wylicza aktualną średnią.
Warto poznać sposób wyliczania średniej ważonej. Na przykład, jeżeli uczeń otrzyma piątkę z klasówki, której waga to 10, czwórkę z kartkówki o wadze 7 i dopuszczający za odpowiedź o wadze 4, dodaje wyniki i otrzymaną liczbę dzieli przez sumę wag tych ocen. Nasz Iksiński dodaje do siebie 50, 28 i 8, otrzymuje wtedy 86 i dzieli ten wynik przez 21. Jego średnia ważona wynosi 4,10, więc ma ocenę dobrą. Jeżeli po przecinku (w części ułamkowej) ma od 45 do 60, może ubiegać się o wyższy stopień. Jeżeli zaś ma powyżej 60, automatycznie otrzymuje ocenę wyższą.
Mając możliwość kontrolowania swojej średniej ważonej przez cały rok, uczeń wie, na jaką ocenę powinien napisać, na przykład, sprawdzian, by uzyskać zadowalający go wynik końcowy. Średnia ma wielu zwolenników, jak i przeciwników, gdyż – co ważne – trzeba systematycznie pracować na odpowiednią ocenę, a jeżeli komuś noga się poślizgnie i dostanie gorszy stopień, trudniej jest mu „utrzymać” wyższą ocenę.
Monitoring – magiczne oko (Kleks, styczeń 2002)
Monitoring to nowe słowo. Kiedyś z obserwowaniem kojarzyły się inne, mniej przyjemne wyrażenia. Wtedy dla wielu ludzi oznaczało to oderwanie od zasad i wartości, gdyż byli zmuszani do udawania innych osób. Czasy na szczęście się zmieniły. Teraz ufnie wchodzimy do szkół, biur, firm, instytucji, w których także czuwa nad nami szklane oko. Zanim przejdziemy do odpowiedniej sali, na przykład nr „X”, przechodzimy obok kilku kamer, które kuszą, aby na nie spojrzeć, uśmiechnąć się i pomachać do pana portiera.
Nad sprawnym działaniem monitoringu w naszej szkole czuwają trzej sympatyczni panowie. Każdy z nich zwariował na punkcie odpowiedzialności i lojalnej postawy. Nawet jeśli cię znają i wiedzą, że chodzisz do tej szkoły, nie wpuszczą cię na jej teren bez okazania identyfikatora. Zasada równa się porządek i bezpieczeństwo. „Ekonomik” jest dla nas – uczniów drugą rodziną (trochę pompatycznie – później poszukam innych słów). To tutaj spędzamy połowę dnia, nie tylko siedząc na lekcjach, ale i machając do kamer, pozdrawiając całą rodzinę i znajomych… jak w dzisiejszej TV.
Kamery niekiedy paraliżują nasze działania. My jednak wciąż jesteśmy czujni. W ślad za naszym mistrzem Wallenrodem schodzimy do podziemia. Musimy działać tajnie, aby nikt nie widział, jak przepisujemy na kolanach lekcje… Uczeń nigdy nie przestanie być uczniem. Choćby czuwało nad nim sto kamer, będzie ściągał, odpisywał i robił psikusy, a że jest bezpieczniej … to się wie!
2003
Dzień otwartych drzwi
8 marca odbyły się tzw. drzwi otwarte. Zorganizowaliśmy je, żeby gimnazjaliści mogli zwiedzić naszą szkołę i zapoznać się wstępnie z zasadami i warunkami rekrutacji. Niektórzy spośród nas wcielili się w role przewodników, inni zaś brali udział w przygotowanych na ten dzień różnego rodzaju zajęciach. Zainteresowanie wśród gimnazjalistów było bardzo duże. Przyjeżdżali całymi grupami lub przychodzili indywidualnie, niektórzy z wychowawcami albo rodzicami: Dąbrowice, Ostrowy, Krośniewice, Kutno, Witonia…
– Atmosfera jest bardzo fajna, bardzo podoba nam się dzisiejszy dzień. Mamy nadzieję, że dobrze zaprezentowaliśmy szkołę – mówili „nasi” uczniowie. Zapytałam również nauczycieli, co sądzą o „drzwiach otwartych” w naszej szkole.
- Taka akcja jest konieczna po to, by promować szkołę wśród młodzieży gimnazjalnej, która dowiaduje się rzeczy istotnych dla wyboru kierunku.
Prof. Maria Pisarska
- „Drzwi otwarte” na pewno są bardzo potrzebne, ponieważ pomagają młodzieży gimnazjalnej zorientować się w ofertach poszczególnych szkół i wybrać tę, która jej najbardziej odpowiada.
Prof. Renata Ignaczak
- „Drzwi otwarte” to bardzo cenna inicjatywa, która pozwala uczniom gimnazjum lepiej poznać szkołę i nauczycieli, a także podjąć bardziej świadomą decyzję dotyczącą dalszego toku nauczania
Prof. Artur Gierula
O zdanie zapytałam również samych zainteresowanych
Co sądzą o naszej szkole? Jakie są ich pierwsze wrażenia?
- Ogólnie bardzo mi się podoba ta szkoła i atmosfera tu panująca, jednak jeszcze nie jestem zdecydowana na wybór szkoły średniej
Justyna z Gimnazjum nr 2
- Sądzimy, że jest to ciekawa szkoła. Zostaliśmy dobrze oprowadzeni i zapoznani z kierunkami, na jakie ewentualnie możemy „się udać”. Panuje tu bardzo miła atmosfera, są sympatyczni nauczyciele. Szczególnie podobają się nam znakomite relacje między uczniami a profesorami.
Uczniowie z Gimnazjum nr 1
- Nie sądzę, żebym dostał się do tej szkoły, ale na pewno będę próbował. Podoba mi się akcja „otwartych drzwi”, ponieważ mogę lepiej zapoznać się ze szkołą, nauczycielami, a także oferowanymi kierunkami.
Maciek z Gimnazjum nr 3
- Wasza szkołą jest super! Chciałybyśmy tu chodzić nie tylko ze względu na ciekawe profile, ale także dobre warunki do nauki.
Ela i Kaśka z Gimnazjum nr 1
- Bardzo fajna szkoła, ekstra atmosfera i bardzo ciekawe profile. To chyba wszystko, co na razie mogę powiedzieć.
Uczennica Gimnazjum nr 1
Pierwszy dzień wiosny
21 marca 2003 r. hucznie obchodziliśmy pierwszy dzień wiosny. Pod opieką pani prof. Anny Staniszewskiej przygotowaliśmy wiele ciekawych konkursów, gier i zabaw, a co najważniejsze – rozdawaliśmy nagrody zwycięzcom plebiscytu: Profesor roku 2002/2003 Zespołu Szkół Nr 3 w Kutnie. W jednym dniu uczniowie na specjalnych kartach oddawali swoje głosy na:
- Najsympatyczniejszego Profesora
- Profesora Cool
- Najmodniejszego Profesora
- Najlepszego Profesora
- zasługującego na Order uśmiechu
Komisja policzyła głosy, a wyniki plebiscytu podała na apelu zorganizowanym z okazji pierwszego dnia wiosny. Jeszcze raz je przypominamy:
- Najsympatyczniejszy Profesor roku 2002/2003 Zespołu Szkół Nr 3 w Kutnie:
1 miejsce – p. prof. Michał Marciniak
2 miejsce – p. prof. Ewa Kowalik
3 miejsce – p. prof. Renata Ignaczak
- Profesor cool roku 2002/2003 Zespołu Szkół Nr 3 w Kutnie:
1 miejsce – p. prof. Krzysztof Konopiński
2 miejsce – p. prof. Dariusz Lewiński
3 miejsce – p. prof. Tomasz Rapsiewicz
- Najmodniejszy Profesor roku 2002/2003 Zespołu Szkół Nr 3 w Kutnie:
1 miejsce – p. prof. Renata Ignaczak
2 miejsce – p. prof. Krzysztof Konopiński
3 miejsce – p. prof. Magdalena Trzeciak
- Najlepszy Profesor roku 2002/2003 Zespołu Szkół Nr 3 w Kutnie:
1 miejsce – p. prof. Anna Janiak
2 miejsce – p. prof. Dorota Chojnacka
2 miejsce – p. prof. Michał Marciniak
3 miejsce – p. prof. Grzegorz Jaskułowski
- Order uśmiechu roku 2002/2003 Zespołu Szkół Nr 3 w Kutnie:
- 1 miejsce – p. prof. Ewa Kowalik
- 2 miejsce – p. prof. Maria Sulej
- 3 miejsce – p. prof. Krystyna Pisarska
Wszystkim laureatom gratulujemy.
GRY I ZABAWY
Pierwszym konkursem była MUMIA. Uczestniczyły w nim cztery drużyny dwuosobowe (nauczyciel + uczeń). W ciągu trzech minut jedna z osób musiała owinąć papierem tę drugą, tworząc mumię.
Kolejną konkurencją był quiz. Udział wzięły w nim cztery drużyny trzyosobowe. Pytania dotyczyły: astrologii, filmu, muzyki i życia jednego z nauczycieli naszej szkoły.
Największy aplauz wzbudził pokaz mody. Panowie – przebrani i ubrani – prezentowali kobiety w strojach:
- porannym,
- do szkoły,
- po szkole,
- dyskotekowym,
- na plażę,
- fitness,
- wieczorowym.
Panowie poruszali się z taką gracją, że niejedna kobieta może im pozazdrościć. A te ich nogi… Panowie – modelki zostali pożegnani gromkimi brawami.
Następny konkurs nazwaliśmy dyscypliną sportowo – kulinarną, ponieważ była to sztafeta z jajkiem. W ten sposób sprawdziliśmy kondycję naszych koleżanek i kolegów – ich zwinność oraz wydajność płuc.
Wielkie emocje wśród publiczności wzbudziła konkurencja polegająca na jak najszybszym zjedzeniu ptysia. Członkowie dwuosobowych drużyn mieli zawiązane oczy i wzajemnie karmili się ciastkiem. A jak oni wyglądali…! Ich twarze przypominały słodkie bałwanki.
W przerwach pomiędzy konkurencjami swoim śpiewem zachwycały nas Beata Adamczyk z III LTs i Marta Sztejka z I b LPzi.
Nad prawidłowym przebiegiem konkurencji czuwało jury w składzie:
– p. prof. Anna Janiak,
– p. prof. Michał Marciniak,
– Ewelina Janicka z kl. III b LE,
– Kamila Szerszeń.
W role prowadzących wcielili się: Małgorzata Ratajczyk i Paweł Podlasiak
Chcielibyśmy bardzo podziękować wszystkim występującym – bawiącym się oraz tym, którzy pomagali nam w realizacji programu. W szczególności składamy wielkie podziękowania pani Annie Staniszewskiej i panu Tomaszowi Rapsiewiczowi.
Paweł Podlasiak
2009
Studniówka
Na studniówkę czeka się właściwie od początku pierwszej klasy. Kojarzy się z dorosłością, piękną suknią, wytwornością, wydaje się nocą jedyną w swoim rodzaju. Nie sposób stwierdzić kiedy i gdzie odbyła się pierwsza szkolna studniówka. Lecz my dobrze pamiętamy, kiedy odbył się nasz bal maturalny – 14 lutego 2009. Naszą studniówkę rozpoczęliśmy o godzinie 20.00 tradycyjnym polonezem, następnie był czas przemówień – m.in. głos zabrała pani dyrektor Zofia Falborska, przedstawiciel Starostwa Powiatowego w Kutnie oraz nasi rodzicie. Zaraz po przemówieniach reprezentanci klas maturalnych, tańczyli pięknego poloneza pokazowego przygotowanego pod czujnym okiem pani Barbary Jóźwiak i pana Piotra Kubickiego. Gdy wszyscy zjedli pierwszy posiłek, tradycyjnym walcem rozpoczęliśmy najbardziej przyjemną część tej imprezy czyli – zabawę – która mile nam przebiegała przy dźwiękach znanych przebojów, zarówno starszych, jak i współczesnych. O godzinie 23.00 przedstawiliśmy przygotowany pod okiem pana Mariusza Kozarskiego kabaret. O północy przyszedł czas na tort, który pokroiła pani dyrektor wraz z wychowawcami klas. Następnie bawiliśmy się do białego rana. Niestety, co dobre szybo się kończy i tak oto pierwszą i jedyną studniówkę w naszym życiu mamy za sobą. Teraz zostały nam tylko wspomnienia…
Zawżdy tak bywało
Gdy na 100 dni nauk zostało,
Wielce godni żakowie,
Biesiadowali na zdrowie.
Serdeczny druhu przybywaj,
Wesela z nami zażywaj!
Skończymy o pianiu kura,
Później już tylko – matura!
Pracownie komputerowe
Nasza szkoła posiada cztery pracownie komputerowe. Dwie z nich to dar Ministerstwa Edukacji Narodowej i Europejskiego Funduszu Społecznego (w ramach projektu współfinansowanego przez Unię Europejską „Pracownie komputerowe dla szkół”). Pierwszą otrzymaliśmy 21.06.2007, drugą 16.06.2008r.Obie pracownie wyposażone są w nowoczesne komputery klasy PC, posiadają po 15 stanowisk uczniowskich, dwa serwery, drukarki laserowe, skanery, rzutniki multimedialne. Stanowiska nauczycielskie wyposażone są w komputery typu laptop. W ramach tych samych działań Centrum Informacji Medialnej wzbogaciło się o 8 komputerów, drukarki laserowe i skanery. Nowe komputery na pewno przyczyniły się do podniesienia poziomu kształcenia i umożliwiły uruchomienie nowego kierunku – technikum informatycznego.
IV Święto Szkoły
Obchody Święta Szkoły stały się już elementem naszej tradycji. Przygotowujemy je wspólnie – nauczyciele i uczniowie – z myślą, że właśnie w tym dniu możemy razem spędzić czas, ucząc się w sposób niekonwencjonalny, bawiąc i biorąc udział w grach edukacyjnych. W tym roku IV Święto Szkoły odbywało się pod hasłem: ,, Jedność w różnorodności ‘’…
Wszyscy zaproszeni goście, nauczyciele i uczniowie spotkali się w sali gimnastycznej, udekorowanej barwnymi plakatami przygotowanymi na ogólnoszkolny konkurs ,,Moje perspektywy w Unii Europejskiej”
oraz wykonanymi przez uczniów klas III-ich na temat : ,,Rewers narodowościowy monet 10,20,50 euro centów”.
Uroczystość rozpoczęła się od odśpiewania hymnu szkoły. Następnie prowadzący: Karolina Płócienniczak i Łukasz Andrzejczak poprosili o zabranie głosu panią dyrektor Zofię Falborską. Pani dyrektor powitała zaproszonych gości:
Zbigniewa Burzyńskiego-prezydenta Miasta Kutno,
panią Halinę Boczkaję- Dyrektora BGŻ,
panią Danutę Filipiak,
pana Wiesława Antoniaka,
pana Józefa Chowańca- dyrektora PKO,
panią Annę Konwerską – dyrektora PUP,
pana Zbigniewa Białobłockiego-rektora WSGK,
panią Janinę From, pana Lechosława Kubiaka, panią Krystynę Jarecką, pana Zygmunta Pietrzykowskiego, panią Marię Mączewską-Kapustę, panią Janinę Strojecką, pana Czesława Nowaka, Jana Żebrowskiego i panią Elżbietę Poniszewską.
Tradycyjnym elementem Święta Szkoły są „ Grabki” symboliczne nagrody przyznawane nauczycielom przez uczniów. W tym roku zwycięzcami okazali się:
- w kategorii „Sokole oko”, czyli nauczyciel, który zawsze wszystko widzi i u którego nie można ściągać. nagrodę otrzymała pani Ewa Kowalik.
- w kategorii „Strażnik dyscypliny”, czyli nauczyciel, który walczy z niewłaściwym zachowaniem, utrzymuje nienaganną dyscyplinę nagrodę otrzymała pani Maria Pływacz.
- w kategorii „Mega Magiel”, czyli nauczyciel, który pyta co lekcję i gruntownie sprawdza naszą wiedzę nagrodę otrzymała pani Mirosława Pietrzykowska.
- w kategorii „Kajet – Kontrol”, czyli nauczyciel, który skrupulatnie sprawdza pracę domową – nagrodę otrzymała pani Henryka Engel.
- w kategorii „ Tęga Głowa”, czyli nauczyciel, który jest ekspertem w swojej dziedzinie, nagrodę otrzymał pan Grzegorz Jaskułowski.
- w kategorii „ Bliżej Świata”, czyli nauczyciel, który zabiera nas w ciekawe podróże palcem po mapie – nagrodę otrzymała pani Renata Ignaczak.
- w kategorii „Strażnik poprawnej polszczyzny” czyli nauczyciel, który uwrażliwia nas na piękno naszego języka ojczystego, nagrodę otrzymały panie Agnieszka Zawadzka i pani Dorota Chojnacka.
- W kategorii „Diamentowa Piła”, czyli nauczyciel przed którego lekcjami serca biją szybciej i jest cicho że słychać każdy szelest – nagrodę otrzymała pani dyrektor Zofia Falborska.
- w kategorii „Bel Explosion”, czyli nauczyciel pięknie wybuchający, szybko denerwujący się – nagrodę otrzymała pani Anna Muszyńska.
w kategorii „Poliglota”, czyli nauczyciel znający więcej języków – nagrodę otrzymała pani Elżbieta Trawczyńska.
- w kategorii „Erudyta Roku”, czyli nauczyciel posiadający wszechstronną wiedzę
i oczytany – nagrodę otrzymały panie: Anna Janiak i Anna Wasielewska. - w kategorii „Propagator humoru”, czyli nauczyciel z poczuciem humoru, oryginalnie prowadzący lekcje – nagrodę otrzymała pani Monika Kozarska.
- w kategorii „Złote Serce”, czyli nauczyciel zaangażowany w życie i pracę szkoły, łagodny i cierpliwy nagrodę otrzymała pani Joanna Komorowska.
Na koniec uroczystości wystąpił szkolny kabaret z programem „Eurowybory,
czyli nowe twarze w Brukseli”. Uczniowie w zabawny sposób przedstawili swoje propozycje zmian w Parlamencie Europejskim. Kabaret przygotowały pani Dorota Chojnacka i pani Halina Sankowska.
IV Święto Szkoły dobiegło końca. Uczniowie, nauczyciele i zaproszeni goście mieli chyba poczucie miło i ciekawie spędzonego czasu. Uroczystości tego typu integrują uczniów i pracowników oraz sympatyków naszej szkoły. Dobrze jest odkryć, iż jesteśmy częścią zespołu, fragmentem lokalnej rzeczywistości, elementem mikrokosmosu, bez którego nie może istnieć makrokosmos. A przecież każdy z nas to indywidualność.
Warto podkreślić, że koordynatorką Święta Szkoły była pani Joanna Komorowska, a oprawę graficzną zapewniła pani Anna Wasielewska .
MAŁE I DUŻE – NASZE CODZIENNE PROBLEMY
- SZATNIA
Sonda nt. sytuacji w szatni
(NASZYM ZDANIEM. Biuletyn koła dziennikarsko – teatralnego, Nr 2 maj 2010)
Opinia nauczycieli:
- Największe zgromadzenie uczniów na przerwach jest po szóstej i siódmej godzinie lekcyjnej. Nauczyciele dyżurujący przy szatni starają się, aby uczniowie ustawili się w dwuszeregu. Dzięki takiemu ustawieniu nie ma tłoku w szatni. Uczniowie swobodnie przekazują swoje numerki i odbierają rzeczy. Ważną rzeczą jest również, aby uczniowie cierpliwie czekali na swoją kolejkę, nie przepychali się i aby nie wybiegali z szatni.
mgr Joanna Komorowska
- Uczniowie podchodzą do odbierania rzeczy w sposób niezorganizowany. Problem tłoku w szatni pojawia się w momencie, gdy nauczyciel jeszcze nie zdążył zejść na dyżur. W chwili kiedy pojawia się nauczyciel, problem znika. W ostatnim roku sytuacja się poprawiła, ponieważ uczniowie wzięli sobie wszystkie uwagi do serca.
mgr Piotr Bielicki
- Nauczyciele pełniący dyżur pilnują porządku, aby uczniowie oddający lub odbierający swoje rzeczy w szatni byli ustawieni w kolejce, nie przepychali się. Sprawną obsługę utrudnia postawa niektórych uczniów. Próbują bez kolejki podać numerek lub przepychają się. Wskazane jest, aby sami uczniowie zadbali o porządek i kulturę osobistą wówczas odbiór ubrań z szatni nie będzie uciążliwy.
mgr Anna Muszyńska
Opinia uczniów:
- Kolejki w szatni były od zawsze. Chciałbym, aby nie były one tak uciążliwe jak dotychczas, lecz nie kosztem wydłużenia zajęć lekcyjnych. Najgorsze są kolejki po ósmej godzinie lekcyjnej. Moim zdaniem problem tkwi w tym, że najbardziej przepychają się ci, którzy mieszkają w Kutnie. A przecież wystarczyłoby tylko, aby uczniowie z Kutna przepuścili wszystkich dojeżdżających i problem byłby rozwiązany.
Dawid Markiewicz I TOT
- Ludzie przepychają się, nie patrząc czy ktoś stoi obok. Razi mnie brak kultury uczniów ze starszych klas, którzy pchają się, nie zważając na innych.
Adrian Mazur II TI
- Tłok i ciągłe przepychanie się w szatni są bardzo uciążliwe i stają się nie do zniesienia. Uczniowie dojeżdżający powinni mieć szansę otrzymać ubranie wcześniej, by zdążyć na autobus.
Katarzyna Kowalska I TH
Na podstawie przytoczonych wypowiedzi widzimy wyraźnie, że nauczyciele i uczniowie są zgodni – w szatni panuje chaos. Uczniowie przepychają się po ubrania i jedynie dyżurujący nauczyciel próbuje zapanować nad sytuacją. Rozwiązaniem wydaje się uświadomienie sobie prostej prawdy: przepychanie się pogarsza sytuację i wydłuża czas oczekiwania na ubranie. Jeśli zachowamy porządek i będziemy postępować w zgodzie z zasadami dobrego wychowania, problem zmniejszy się.
Tomek Justyński i Adrian Stoliński kl. II TH
„Kolejka strachu”
(NASZYM ZDANIEM. Biuletyn koła dziennikarsko – teatralnego, Nr 2 maj 2010)
Dziś jak co dzień, znów to samo. Dzwonek kończący lekcje i bieg do szatni, by zająć jak najlepszą pozycję przed bramką przy której wydawane są rzeczy z szatni. Przepychanie na schodach i gwar na korytarzu dolnym to oznaki tego, że nie będzie łatwo dostać się po swoje rzeczy. Wąski korytarz wypełniony jest po brzegi osobami, które wciąż napierają na plecy stojących. Słychać krzyk uczniów i uwagi nauczycieli pełniących dyżur. Co chwila ktoś wyłania się z tłumu, trzymając mocno swoją kurtkę i torbę z butami. To właśnie koszmar, który pojawia się
w naszej szkole codziennie po zakończeniu lekcji.
Jest wiele przyczyn tego problemu. Korytarz prowadzący do szatni jest wąski i bardzo trudno pomieścić się w nim wszystkim uczniom. Zachowanie młodzieży w kolejce nie podoba mi się. Ludzie pchają się, by jak najszybciej podać swój numerek paniom woźnym, które dwoją się i troją podczas wydawania kurtek. W szatni dochodzi do wielu starć między uczniami, którzy chcą wydostać się z tego „kotła”, a tymi, którzy jeszcze ubrań nie dostali. Nauczyciele dyżurujący próbują opanować chaos, lecz to bardzo trudne. Problemów łączących się
z funkcjonowaniem szatni jest wiele. Wspomniany przeze mnie zbyt wąski korytarz, brak samoobsługi, przepychanie się, brak szacunku dla innych oraz niska kultura osobista niektórych uczniów, to te najbardziej uciążliwe. Mimo wielu zebrań i spotkań w tej sprawie, nie dało się zniwelować problemów. Pani dyrektor dała kilka propozycji, lecz niezbyt podobających się uczniom. Wszyscy widzą problem, może więc warto zastanowić się nad tym, po czyjej stronie leży wina. Gdyby uczniowie podeszli do sprawy rozsądnie, poważnie i przestrzegali elementarnych zasad współżycia społecznego, nie byłoby kłopotu i narzekań. Trzeba pracować nad tym, aby tłok przy szatni był mniejszy. Wierzę, że uczniowie potrafią się zachować tak jak powinni.
Łukasz Fabisiak kl. II TH
Specjaliści od narzekania
(NASZYM ZDANIEM, Biuletyn koła dziennikarsko – teatralnego, Nr 2 maj 2010)
Podobno naszą polską specjalnością jest skłonność do narzekania. Narzekamy na wszystko – na pogodę,
na zdrowie, na politykę, na bałagan, a uczniowie naszej szkoły – wpisując się w tradycję – utyskują na szatnię. Korytarz jest zbyt wąski, panuje w nim ścisk i chaos, uczniowie niechętnie stosują się do zaleceń dyżurujących nauczycieli, by stać spokojnie w kolejce.
A przecież nikomu nie można zarzucić złej woli. Panie woźne starają się, by jak najszybciej wydawać kurtki. Podoba mi się pomysł dyżurów uczniowskich, które pozwalają nam zobaczyć, jak problem wygląda z drugiej strony barierki. To rozwiązanie jest o tyle dobre co proste dlatego, że skraca czas oczekiwania na odzież. Część młodzieży z naszej szkoły mieszka poza Kutnem. Spieszy się po lekcjach, by zdążyć na autobus czy pociąg.
Sytuacja w szatni nie podoba się nikomu – ani uczniom, ani nauczycielom. Rozwiązaniem – według pani dyrektor – jest wprowadzenie systemu dwuzmianowego.
Ale podejrzewam, że ten pomysł też nie spotka się z akceptacją naszej społeczności. Coś jednak trzeba zrobić. Może po prostu spróbujemy zrozumieć, że rozpychanie się łokciami w tłumie i odpychanie słabszych poskutkuje radykalnym rozwiązaniem, które nikogo nie zadowoli. Ustawmy się w kolejce i poczekajmy na moment, gdy pani woźna poda nam kurtkę. To naprawdę nie trwa długo, chyba, że ktoś z was ma cudowny pomysł na poszerzenie korytarza, ale dotychczas go jeszcze nie ujawnił.
Michał Pietrzak kl. III TH
Nasza szatnia
Nasza szatnia chociaż ciasna,
każde buty przyjmie w zastaw,
za numerek – moi mili –
byśmy podłóg nie brudzili.
Dominik Karbowski kl. III bTE
- SPOŁECZEŃSTWO
Autorytety: wielkie… małe… żadne…
(Kleks, grudzień 1998)
Nicość moralna współczesnego świata przeraża wielu ludzi. Szokująca jest choćby nieznajomość podstawowych pojęć etycznych. Czy w takich warunkach możliwe jest ukształtowanie własnego systemu wartości? Gdzie szukać autorytetów?
Poprosiliśmy uczniów dwóch klas trzecich (III AEP i III BEP) i jednej czwartej (IVF) o udzielenie odpowiedzi na klika pytań poruszających powyższy problem. Naszym celem było przede wszystkim skłonienie ich do zastanowienia się nad tym, czy człowiek współczesny potrzebuje autorytetów i czego od nich wymaga.
PYT. 1: CO TO JEST AUTORYTET?
a) „Wzór, który powinno się naśladować; który posiada cechy i zdolności, do których dążę; wyróżnia się osobowością i inteligencją” – 64 odp.;
b) „Osoba będąca wzorem wszelkich cnót” – 1 odp.;
c) „Jest to godność, którą ktoś może podważyć” – 1 odp.;
d) „postawa, którą reprezentujemy, opinia, z którą się zgadzamy” -1 odp.;
e) „jest to postrzeganie człowieka, mówienie o czyimś zachowaniu dobrze lub źle” -1 odp.;
f) „coś, co powinien posiadać każdy człowiek” -1 odp.;
g) „człowiek, który posiada wiedzę, jest szanowany przez innych” – 1 odp.;
h) Brak odpowiedzi – 2.
PYT.2 : CZY MASZ SWÓJ AUTORYTET?
TAK – 42 osoby
NIE – 30 osób
PYT. 3: KTO JEST DLA CIEBIE AUTORYTETEM?
a) rodzice (mama, tata) – 22;
b) papież – 3;
c) babcia – 3;
d) Krzysztof Hołowczyc – 2;
e) Roberto Baggio -1;
f) ludzie strasi – 1;
g) Bogusław Linda – 1;
h) Agata Passent – 1;
i) ciocia – 1;
j) tajemnica – 15;
k) nie mama autorytetu – 25.
PYT. 3: JAKIE CECHY POWINIEN POSIADAĆ DOBRY NAUCZYCIEL?
a) wyrozumiałość – 56
b) sprawiedliwość – 36
c) powinien być sympatyczny – 23
d) powinien posiadać umiejętność przekazywania wiedzy – 21
e) powinien umieć nawiązać kontakt z uczniami – 19
f) powinien być obiektywny- 16
g) powinien rozumieć ucznia – 13
h) powinien być tolerancyjny – 13
i) szczerość – 12
j) nie powinien nikogo faworyzować – 8
k) otwartość – 7
l) powinien być wymagający – 7
m) powinien być stanowczy – 6
n) cierpliwość – 5
- o) nie powinien swoich kłopotów „przynosić” do szkoły – 4
p) sumienność – 3
q) powinien wprowadzać nowoczesne metody nauczania – 2
r) inteligencja – 1
Bieda …!
(Kleks, IV 2003)
Aktualnym i najczęściej poruszanym problemem ogólnospołecznym jest brak środków pieniężnych niezbędnych do przetrwania we współczesnym świecie. Zapewne pragnieniem wielu z nas jest prowadzenie dostatniego życia, opływanie w luksusy. Zwykle są to marzenia, które nie mają szansy urzeczywistnienia się w naszym, na ogół, biednym społeczeństwie. Są jednostki operujące dużymi środkami pieniężnymi. Jak dobro nie istnieje bez zła, tak samo ludzie bogaci bez biednych, których liczba nieustannie się zwiększa. Odpowiedzialnym za ten stan rzeczy jest rząd i jego zła polityka! – głoszą media. Ale czy tylko ci na górze? A my?
Przykry jest sam fakt, że osoby posiadające znaczne zasoby finansowe pogardliwie traktują ubogich. Stają się oni przedmiotem żartów. Bogaci myślą, że za pieniądze można kupić wszystko. Oczywiście bardzo się mylą. Czują się nawet bezkarni. Na szczęście są wśród nich jednostki, dzięki którym znów wierzę w drugiego człowieka i w jego bezinteresowność. Nie zmienia to faktu, że świat jest pełen cierpienia i okrucieństwa. Problem głodu dotyka wielu ludzi. Popatrzmy wokół siebie. Co zauważymy? Niemodne spodnie. Te same spodnie od trzech lat. Zniszczony plecak i znoszone buty. A może to skutek tego, że rodzice nie mają pracy… ? Że gospodarstwo jest zbyt małe, by utrzymała się z jego dochodów rodzina…? Niechętnie zgłaszamy swój udział w wyjściach do kina czy wyjazdach do teatru. Oczywiście wymyślamy setki powodów, które mają nas usprawiedliwić. Nie przyznamy się, że prawdziwa przyczyna to brak pieniędzy.
A przecież bieda to nie powód, by się wstydzić. Zarozumiałość, szpan, snobizm to hańba. Bieda natomiast to zrządzenie losu. Można być biednym, a przy tym mieć niezwykle bogatą duszę i ciekawe życie.
Monika Kacprowicz
Tacy sami
(Kleks, I 2002)
Obdarzamy ich różnymi epitetami. Nasza inwencja jest w tej kwestii niewyczerpana. Tak trzeba, bo oni są inni. Urodzili się inni. Nie chodzą do takich szkół jak my, nie mówią jak my i nie myślą… jak my. Oddzieleni murem pogardy, ironii, a w najlepszym przypadku litości, żyją we własnym, co nie znaczy – gorszym świecie. Są pełni ciepła, sympatyczni, uśmiechnięci i ufni, dopóki ktoś z przekonaniem nie powie, że nasz świat nie dla nich. Wśród rozumnych nie ma miejsca dla nierozumnych. Tylko kto tu jest pierwszym a kto drugim?
Uczniowie klasy IIIb Liceum Technicznego wraz z wychowawczynią Anną Janiak od trzech lat aktywnie współpracują ze Specjalnym Ośrodkiem Szkolno – Wychowawczym przy ul. Przemysłowej. Jego dyrektorem jest Piotr Bajda. Z uczącymi się tam i mieszkającymi dziećmi oraz ich wychowawcami, osobami o wielkich sercach spotykamy się kilka razy w roku. Towarzyszymy im między innymi w czasie olimpiad sportowych jako wolontariusze. Naszym zadaniem jest otoczyć uczestników zawodów opieką, zapewnić im bezpieczeństwo, pomóc w przygotowaniach do poszczególnych konkurencji albo po prostu potrzymać za rękę lub podać kubek herbaty.
Nie zapominamy o nich z okazji corocznych „Mikołajek”. Oczekują nas z niecierpliwością. Wiedzą, że przyniesiemy drobne upominki: słodycze, maskotki, puzzle, choinkę, którą wspólnie ubierzemy. Czekają jednak przede wszystkim na nasz uśmiech, krótką rozmowę. Cieszą się, gdy z apetytem zjadamy przygotowany dla nas poczęstunek.
Jesteśmy dumni, że możemy nieść pomoc, miłość, serce tym dzieciom, które bardzo tego potrzebują. Patrząc na ich szczęście, patrzymy na samych siebie. Potrafimy dzielić się tym, czego inni nie mają i być może nigdy mieć nie będą.
Dziękujemy naszym podopiecznym koleżankom i kolegom, ze nauczyli nas człowieczeństwa, ofiarowali ciepły, serdeczny uśmiech i obdarzyli zaufaniem.
Martyna Szymańska
- KULTURA NA CO DZIEŃ I OD ŚWIĘTA
Idąc szpalerem… nóg
(Kleks, grudzień 1998)
Tradycją stanie się chyba podpatrywanie naszego zachowania. Niestety, zbyt często jest ono niestosowne. Przyjrzyjmy się więc wzajemnie temu, co i jak robimy na przerwie.
Młodzież zachowuje się różnie. Są wśród nas osoby kulturalne, ale u niektórych kultury w ogóle nie widać. Trzeba byłoby skorzystać z mikroskopu – giganta, żeby dostrzec w ich zachowaniu ślady grzeczności. Poruszając się szkolnymi korytarzami (obojętne , na którym piętrze) nie można nie zauważyć ścian oblepionych przez odpoczywających uczniów. Nic dziwnego, bo ławki są tylko na parterze. Zgrozę jednak budzi widok nóg wyciągniętych na całą szerokość korytarza. Nikt nie zwraca uwagi na to, jak inni niby mieliby się przemieszczać. Przeszkody te z równą wytrwałością muszą omijać zarówno uczniowie, jak i nauczyciele. Chciałabym tu przedstawić akrobacje, jakimi musiała popisywać się jedna z nauczycielek (jej nazwisko niech pozostanie wyłącznie do wiadomości redakcji). Będąc na dyżurze, omijała dziesiątki „wylegujących się” nóg, myśląc z pewnością z przerażeniem: „Potknę się czy nie potknę” – zgaduj – zgadula. Nikt nie raczył wstać. Wszyscy byli zajęci odpowiednim układaniem kończyn dolnych: nóżka w lewo, nóżka w prawo… Na korytarzu nie tylko siedzimy. Przede wszystkim poruszamy się po nim – ale to mało ważne!
Wychodząc z ostatniej lekcji, pędzimy do szatni, popychając napotkanych ludzi. I w tym przypadku ofiarą rozpędzonej lokomotywy padała wspomniana nauczycielka. Idąc korytarzem na parterze, stanęła na drodze śpieszącej się uczennicy. Pchana przez jej silne ramiona próbowała usunąć się na bok. Ta jednak, przekonana chyba, że ma do czynienia z jakąś dziewczyną, której nie za bardzo się śpieszy, napierała nadal. Tego było za wiele. Profesorka odwróciła się, żeby powiedzieć:
– Uważaj… – więcej nie zdążyła. Dziewczyna „lekko” klepnęła ją w ramię, burknęła: „Sorry” i pobiegła dalej. Szatnia przecież nie poczeka.
Poloneza czas zacząć…
(Kleks, luty 2001)
Te słowa tradycyjnie rozpoczynają bal studniówkowy. 19 stycznia usłyszeli je nasi przyszli maturzyści. Popłynęła muzyka, ruszył korowód par, zaszeleściły suknie, zalśnił brokat, zapachniały róże i … rozpoczęły pracę szczęki nerwowo żujące gumę. Okazało się, że wielu uznało ją za niezbędny rekwizyt, który miał za zadanie uświetnić bal. Guma, jak się okazuje, jest wszechobecna. Nie można się bez niej obejść: w domu, szkole, na ulicy, w kościele, na imieninach u babci, balu sylwestrowym, w pracy, w autobusie… Towarzyszy człowiekowi w mało ważnych i najważniejszych chwilach życia. Przecież żucie to bardzo zdrowy nawyk. Bardzo zdrowy, a że czasem… mało higieniczny i elegancki – to bez znaczenia.
Obejmij mnie!!!
(Kleks, IV 2003)
Ostatnio coraz częściej na naszych szkolnych korytarzach można zobaczyć obściskujących się chłopaków i dziewczyny. Jak się z pewnością domyślacie, to nasi koledzy z młodszych klas. Niemal na każdej przerwie okazują swe „UCZUCIA” w sposób, który raczej nie pasuje do miejsca, w jakim się znajdują. Obejmując się i całując, nie zwracają uwagi na swych szkolnych kolegów i koleżanki, jak również na grono pedagogiczne i innych pracowników szkoły. Ich zachowanie ujawnia braki w … kulturze osobistej. Pierwszaki powinny brać przykład ze starszych od siebie. Takie obściskiwanie się jest może i miłe, ale nie dla wszystkich (zwłaszcza dla osób samotnych) i przede wszystkim jest nie na miejscu. Nie chodzi o zazdrość. Szkoła nie jest miejscem przeznaczonym na randki. To zabawne, gdy idąc korytarzem, mijamy parę, która „przykleiła się” do siebie i robi maślane oczy.
Apelujemy więc do młodszych kolegów i koleżanek (i nie tylko młodszych):
OKAZUJCIE SOBIE UCZUCIE GDZIE INDZIEJ,
BO NIEKTÓRYN JEST NAPRAWDĘ PRZYKRO I NIESWOJO!!!!!!!!!!!!!
Z poważaniem
Starsze koleżanki
UCZNIOWSKA SAMORZĄDNOŚĆ
MARZEC 2001
W dniach od 9 do 11 marca odbywał się w naszej szkole Przegląd Dorobku Artystycznego szkół zrzeszonych w Związku Szkół Handlowo – Kupieckich
MARZEC 2003
NUMEREK – CZY DLA KAŻDEGO SZCZĘŚLIWY?
Kto z nas nie marzy, by jutro wylosowano jego szczęśliwy numerek? Można wtedy beztrosko siedzieć na lekcjach, nie obawiając się niezapowiedzianego sprawdzianu czy odpowiedzi. Ostatnio w naszej szkole pojawiła się taka szansa… Szczęśliwy numerek jest pomysłem „wysuniętym” przez członków Samorządu Szkolnego. W związku z wprowadzeniem w życie nowego sposobu zgłaszania nieprzygotowania do zajęć Rada Pedagogiczna wycofała jedno „stare np.”
Czy szczęśliwy numerek podoba się wszystkim uczniom? Okazuje się, że zdania są podzielone. Świadczy o tym przeprowadzona przeze mnie sonda.
- Uważam, że ten pomysł jest bez sensu. Straciłam jedno nieprzygotowanie, które mogłam wykorzystać w odpowiedni sposób. Rozumiem, ze członkowie Samorządu szkolnego kierowali się naszym dobrem, ale czy do końca przemyśleli ten pomysł? (MONIKA)
- Bardzo podoba mi się szczęśliwy numerek, ponieważ uniknęłam sprawdzianu, który nie był zapowiedziany, a pewnie dostałabym jedynkę. (AGA)
- Chciałabym, żeby funkcjonował szczęśliwy numerek, ale też żeby były dwa nieprzygotowania. (EWA)
- Uważam, że zabawniej byłoby, gdyby został wprowadzony „nieszczęśliwy numerek”, czyli wylosowana osoba byłaby pytana przez cały dzień.(xx)
- Nie podoba mi się ten system, ponieważ nie mam szczęścia – mój numer jeszcze nie wypadł i pewnie nie wypadnie (GOSIA)
- Moim zdaniem jest to niepotrzebne, ponieważ straciłam jedno nieprzygotowanie, ale z drugiej strony – to zawsze coś nowego. (JUSTYNA)
- Nie podoba mi się szczęśliwy numerek, ponieważ do końca roku może nawet nie zostać wylosowany. Gdyby były dwa nieprzygotowania i szczęśliwy numerek, byłabym bardziej zadowolona. (KASIA)
- Uważam, że szczęśliwy numerek to bardzo dobry pomysł, bo można uniknąć sprawdzianów i odpowiedzi. (ANONIM)
- Szczęśliwy numerek podwyższa adrenalinę w moim organizmie, ponieważ oczekiwanie na losowanie wzbudza we mnie ogromne emocje. (GWIAZDA)
- Podoba mi się ten pomysł, ponieważ w każdym miesiącu mogę mieć szczęśliwy dzień.(XE)
STYCZEŃ 2010
29 stycznia odbyła się debata Samorządu Uczniowskiego i reprezentantów wszystkich klas na temat „Jak rozładować tłok w szatni?”. Na początek głos zabrała pani dyrektor Zofia Falborska. Opowiedziała, gdzie kiedyś uczniowie zostawiali swoje ubrania. Zaproponowała także różne możliwości rozwiązania problemu. Następnie oddała głos młodzieży, która przedstawiła swoje propozycje rozwiązania trudności. A były to:
- założenie barierki dzielącej korytarz na część dla wchodzących i wychodzących z szatni.
- samoobsługa
- szafki dla każdego ucznia w korytarzu i w miejscu gdzie znajduje się szatnia.
Niestety z uwagi na trudności techniczne żaden z nich nie może być wprowadzony w życie, ponieważ wyłączenie jednej z sal lekcyjnych i przeznaczenie jej na szatnię skutkowałoby wydłużeniem planu lekcji.
W podsumowaniu doszliśmy do wniosku, że samodyscyplina uczniów będzie najlepszym rozwiązaniem. Uczniowie znają się nawzajem i powinni ustąpić osobom dojeżdżającym. Także nauczyciele mogą pozwolić uczniom spoza Kutna wnosić kurtki na ostatnią lekcję. Jeśli każdy zachowa kulturę stojąc w kolejce do szatni, tłok z pewnością nie będzie taki duży i wydawanie rzeczy będzie sprawne.
Sprawozdanie ze spotkania Samorządu Uczniowskiego sporządzone przez p. Monikę Kowalską opracowała Sylwia Lewandowska kl. II TH
MAGIA PIÓRA – UCZNIOWSKIE PRÓBY LITERACKIE
Pamiętnik nastolatki (Kleks, marzec 2003)
Jestem siedemnastoletnią załamaną nastolatką. Moje życie całkowicie zmieniło się rok temu, gdy do naszej szkoły przyszedł ten NOWY. Zauważyłam go już pierwszego dnia i od tej pory ciągle o nim marzę. Wczoraj przechodziłam obok niego sześć razy, a on nawet na mnie nie spojrzał. Postanowiłam więc, że muszę jakość zwrócić na siebie jego uwagę. Dlatego dziś wstałam już o 5.30, umyłam włosy i upięłam je w zabawny kok, wypuszczając gdzieniegdzie luźne loczki. Zrobiłam sobie „delikatny” makijaż, który podpatrzyłam w jakiejś młodzieżowej gazecie. Założyłam najlepszą bluzkę i krótką spódniczkę. Ogółem prezentowałam się całkiem nieźle. Szłam do szkoły z duszą na ramieniu. Koleżanki były zachwycone moim wyglądem. Miałam małą nadzieję, że on też będzie. Zobaczyłam go już na następnej przerwie. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do akcji. Już byłam blisko niego, kiedy on po prostu wszedł do sklepiku, omijając mnie „szerokim łukiem”. Stałam na środku korytarza i nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. ON nawet mnie nie zauważył. Z letargu wyrwał mnie dopiero dzwonek na lekcję. Zebrałam szybko myśli i popędziłam pod salę. Nie wiem, jak to się stało, ale kiedy wchodziłam do klasy, potknęłam się o próg i wyłożyłam jak długa. Co za obciach. Moja kochana klasa wybuchła śmiechem i potem przez cały dzień mieli ciekawy temat do rozmowy. Ale wróćmy do lekcji. Siedziałam na matmie, modląc się o cud. Niestety, moje modły nie poskutkowały. Matematyczka wyczytała moje nazwisko, a ja wlokąc się do tablicy jak na skazanie, wiedziałam już, co mnie czeka. Oczywiście przykład z ciągów arytmetycznych okazał się silniejszy ode mnie. Taj jak się spodziewałam, dostałam pałę. Z klasy wyszłam tak przybita, że nawet nie zauważyłam przechodzącego obok mnie obiektu moich westchnień. Co za pechowy dzień! A od rana zapowiadał się tak ciekawie. Jakby mojego szczęścia było mało, polonistka zebrała wypracowania. Czy ta kobieta myśli, że nie mam co robić, tylko siedzę przez kilka godzin nad wypracowaniem? Wspólnymi siłami – z różnymi „pomocami naukowymi” – napisałam je na cztery strony, ale nie wiem, czy to ją zadowoli. A z drugiej strony, ile można pisać o twórczości Mickiewicza? Gdybym dostała temat o Britney Spears lub o bohaterach mojego ulubionego serialu, to oczywiście napisałabym nawet na dziesięć stron. Ale tak… no, cóż. Żeby miło zakończyć ten dzień, na ostatniej – ósmej – godzinie lekcyjnej, kiedy każdy jest już myślami w domu, ekonomistka zrobiła sprawdzian z zadań. Na siedem zrobiłam pięć, więc może nie będzie tak źle. Do domu szłam szybko, myśląc o minionym dniu. Oczywiście, kiedy już do niego dotarłam, rodzice musieli zapytać, jak mi minął dzień. Boże, jak ja nie lubię tych pytań w stylu: „Co było w szkole?”, „A dostałaś jakiś stopień?”, „A pytali z czegoś?”. Rodzice są jak gestapo – wszystko by chcieli wiedzieć, tylko że ja już nie chcę mówić im wszystkiego. Oni już chyba zapomnieli jak to jest mieć siedemnaście lat i swoje sekrety. c.d.n.
Pamiętnik nastolatki (Kleks, kwiecień 2003)
Witaj kochany pamiętniku, to znowu ja. Tak naprawdę nie mam się komu wyżalić, więc wszystko co mi się ostatnio przytrafiło opiszę tobie. W zeszłym tygodniu po długich przygotowaniach i czterokrotnym podejściu do egzaminu, nareszcie odebrałam swoje wymarzone, od dawna oczekiwane prawo jazdy. I tak mój tata, chcąc czy nie, musiał mi dać kluczyki do naszego nowego samochodu. Choć siedział obok mnie, to za kierownicą czułam się jak mistrz Formuły 1. No i tak się wczułam w rolę tego mistrza, że wyprzedzając samochód zawadziłam go i „lekko” wgniotłam nasz błotnik. Boże, myślałam, że mój tata wyjdzie z siebie i stanie obok. Bezapelacyjnie zabrał mi kluczyki i dostałam bezwzględny zakaz siadania za kierownicą. Jakby tego było mało, polonistka skapnęła się, że moje wypracowanie nie było samodzielne i oczywiście dostałam gola, no i teraz muszę je napisać jeszcze raz. Co za niesprawiedliwość. Tyle osób pisze ze ściąg, a ja musiałam zostać za to ukarana.
Już myślałam, że po tej akcji z samochodem będę miała szlaban na wyjścia, ale na szczęście starzy puścili mnie na imprezę urodzinową do kumpelki. Akurat tego dnia, od samego rana prześladował mnie mały pech i nic mi się nie udawało. Niestety tak się jakoś dziwnie złożyło, że na tej imprezie był obiekt moich westchnień. Nie dziwię się, że nawet nie zwrócił na mnie uwagi, bo wyglądałam jak straszydło. Jeansy były trochę niedoprasowane, bluzka puściła na szwie, a buty całe w błocie. Deszcz rozmył mi makijaż, a włosy wyglądały tak, jakby strzelił w nie piorun-każdy w inną stronę, choć w domu wyglądały jeszcze normalnie. No tak, takie coś to mogło przytrafić się tylko mnie. Kiedy weszłam do kumpeli i zobaczyłam GO, poczułam się jak szara myszka, zwłaszcza, że na JEGO twarzy dostrzegłam jakiś taki dziwny uśmieszek. Nie myśląc wiele, odwróciłam się na pięcie i uciekłam stamtąd, nie złożywszy nawet życzeń koleżance. Dopiero w domu uświadomiłam sobie, jak się głupio zachowałam . Przecież mogłam „poprawić” swoją urodę, a potem zapoznać się z nim. Taka okazja, a ja ją jak głupia zmarnowałam . Byłam zrozpaczona, więc bez powodu zaczęłam się kłócić z rodzicami. Oni są jak nietoperze. „Nie dowidzą, nie dosłyszą” i wszystkiego się czepiają. A poza tym ta szkoła mnie wykończy. Cały czas klasówki, odpytywania i innego typu sprawdzanie naszych wiadomości. Mam już tego dosyć. Myślami jestem daleko stąd. Wyleguję się na plaży, a słońce opala mnie na brązowo ( a nie tak jak zawsze na czerwonego raka). Szkoda, że to są tylko moje marzenia, bo jak na razie, to jest tylko szara rzeczywistość. Trzeba ostro wkuwać i w ogóle robić jakieś dziwne rzeczy, które wymyślają profesorowie. Coraz częściej mam tego dosyć, ale pocieszam się, że już niedługo święta, potem matury i następne upragnione, długo przez wszystkich oczekiwane WAKACJE. Jeszcze tylko muszę poprawić kilka przedmiotów, a potem to już nawet palcem nie ruszę.
P.S. A z ekonomii dostałam 4 i jestem z siebie bardzo dumna.
Kartka z pamiętnika (Kleks, kwiecień 2004)
Jestem wielbicielką muzyki. To bezsporny fakt. Teraz nadchodzi ten wspaniały czas, kiedy nic i nikt nie wyciągnie mnie z mojego pokoju. Chcę spać, czytać, bynajmniej nie lektury, ale jakąś ciekawą prasę, słuchać muzyki, jednym słowem „uprawiać” słodkie lenistwo. Za oknem wstrętna, zimowa zawierucha, śnieg i chyba z piętnaście stopni na minusie…
Ja leżę i słucham muzyki – i… rozpływam się w egzystencjalnym niebycie…
W radiu lecą kawałki o miłości. Wsłuchuję się w słowa……..
Choć kobieta żyje miłością, on nie potrafi tego docenić i odchodzi. Zostań jeszcze chociaż na chwilę, błaga wokalistka zespołu Łzy. On jednak ma swoje ważne, męskie sprawy i głuchy na argumenty zamyka za sobą drzwi. Zawszę kiedy chcę więcej ciebie mieć, dostaję ,zauważa Ewelina Flinta. Po miłosnej porażce przychodzi czas na gorzką refleksję. Żałuję że cię znałam, żałuję że kochałam, bo nie wart jesteś jednej łzy, nie chciałeś wierzyć mi, wyznaje wokalistka w utworze ICQ.
Zauważam, że mimo porażek na miłosnym froncie kobieta jest skłonna przebaczyć wszystko. I wszystko obiecać. Będę grzeczna jak aniołek, zawsze twoja, tak jak zechcesz, niebo ci otworzę wreszcie, tylko gdzie ty teraz jesteś ?- dopytuje Ania z Łez. On, głuchy na czułe wyznania, nie szczędzi dziewczynie słów reprymendy. Nigdy więcej nie mów, jak się zmieniam. Twoje słowa są bez znaczenia. Chcę być sam, brutalnie stwierdza Tomek Makowiecki, a wtóruje mu Gabriel Fleszar: Twoich łez, twoich głupich łez dosyć mam. Zamknij za sobą drzwi. Idź już labiryntem zwyczajnego dnia. A ja mam dosyć tych głupich słów piosenek. Czy szczęściem dla dziewczyny musi być chłopak? Tylko bohaterka piosenki w wykonaniu Maryli Rodowicz: Roztańczę w sobie świat naprzeciw łzom, potrafię jeszcze iść pod prąd, roztańczę w sobie świat, zatrzasnę drzwi, mam w duszy wszystko, czym lubię żyć. Nie jestem fanką Maryli, ale niech te słowa staną się moim mottem… Dobranoc, idę spać.
Julka
Kartka z pamiętnika (Kleks, maj 2004)
Ostatnio stwierdzam, że w moim życiu ubywa wszystkiego, co przyjemne, a wprost proporcjonalnie przybywa tego, co nieprzyjemne. Mam mniej czasu na spotkania z przyjaciółmi, oglądanie telewizji, słuchanie muzyki, chodzenie na imprezy. Coraz więcej mam natomiast obowiązków w domu, nauki, zajęć pozalekcyjnych i co za tym wszystkim idzie – stresu.
Stwierdzam więc, że muszę się odstresować i znaleźć czas na przyjemność zakupów. W końcu zbliża się wiosna, a moja garderoba na tę porę roku jest w stanie opłakanym. Zauważam , że ostatnio stał się modny kolor różowy. Tak się złożyło, że kiedy w ostatnią środę pędziłam do szkoły przez centrum, poczułam kłujące ciśnienie w żołądku spowodowane pragnieniem różowych butów. Byłam gotowa wyrzucić na te buty, z trudem uzbierane, całe moje kieszonkowe z ostatnich czterech miesięcy. Każdy człowiek zawsze jest gotowy na nowe buty, tylko nie zawsze ma czas do nich dojść.
W sobotę dałam sobie całą godzinę na poszukiwania. Dziś zakupy to szybkie polowanie. Konkretny cel, nalot, strzał z portmonetki i po bólu. Ku mojej rozpaczy wyśnionego towaru nie było w sklepach. Biegałam jak oszalała i … nic z tego. Jak to możliwe, ze w całym mieście nie ma ani jednej pary butów w takim kolorze? Są ludzie – myślałam, którzy chcą mieć różowe buty, a nie mogą ich kupić, bo im się to uniemożliwia. Byłam zła.
Kiedy pogodziłam się z myślą, że już ich nie dostanę, zobaczyłam na wystawie piękną torebkę. No tak… przychodzisz w poszukiwaniu kostiumu kąpielowego, a wracasz z karmnikiem dla ptaków. Zresztą….. do czego ja bym nosiła różowe buty ?
Julka
Kartka z pamiętnika (2004)
Trzeba przyznać, że żyjemy w najlepszym z krajów. Dlaczego? Powód jest prosty: jesteśmy postrzegani jako najbystrzejszy i najbardziej inteligentny naród na świecie. No, może nie przez obcokrajowców, ale z pewnością przez wszelakiego rodzaju instytucje, przedsiębiorstwa, urzędy itd… Lista jest długa i szczegółowa. Tak, tak, szary obywatel Polski to studnia głębinowa inteligencji… Otóż, na przykład, w krajach zachodnich szlaki zaznacza się zwyczajowo na drzewach. U nas także na kamieniach – chyba dlatego, że łatwiej je znaleźć zimą. Ale i za te kamienie chwała panom z PTTK, bo zazwyczaj szlak w polskich górach (i nie tylko) kończy się po 10 minutach w środku pola. I co dalej? No dalej to już tylko błoto i komary, czyli wszystko, na czym właśnie ci zależy… Inny pewnie by się zdenerwował, ale nie ty. Ty myślisz, całkiem słusznie zresztą, że to pewnie panowie leśnicy sądzili, że według najnowszych standardów UE drzewa do wycinki oznacza się na biało-zielono-biało. A teraz z innej beczki. Przesyłasz rower z punktu A do B, zdając się na Pomysłową Kolej Państwową. Przyprowadzasz w/w obiekt do kasy bagażowej, gdzie sympatyczna pani dokładnie waży go wzrokiem i wpisuje na karcie wynik tych obliczeń: 30 kg i co następuje, odpowiednio ciężką cenę. Twoja logika nie pozwala ci protestować. Przecież wiesz (jak sądzi pani w kasie), że taka waga obowiązuje na wszystkie pojazdy dwukołowe, obojętnie czy jest nim hulajnoga, czy opancerzony motor armii lądowej. Amerykanie urządzili konkurs na najbardziej nielogiczne zdanie roku. Najlepsi okazali się nauczyciele – zajęli wszystkie z 10 miejsc. Cóż … ty masz już taką wprawę we wgryzaniu się w zawiłości podręczników, że nie warto ciągnąć dalej tematu… A tak na marginesie, spróbuj kiedyś wypełnić PIT – to niezła zabawa na długie zimowe wieczory. No widzisz, jakie zaufanie pokłada się w tobie. I podczas gdy standardowym pytaniem w każdej normalnej informacji jest: „jak mogę to ułatwić?”, u nas na drzwiach w/w informacji wisi kartka „zaraz wracam”. Tak… Trzeba sobie radzić samemu.
Życie jest jak pudełko czekoladek: trzeba na nie zarobić, wybrać, kupić, powalczyć z folią, zdjąć pokrywkę…
Julka
Kropelka poezji
„Nadzieja”
Coś co mnie zabija
to nadzieja!
Nigdy jej nie tracę.
Dobrze mi z nią.
Gdy jest bardzo źle
odbiera mi powietrze!
Nie mogę oddychać
a serce przeszywa ból!
Czuję że ginę, nie ma mnie…
Ale po chwili znów żyję.
jest nowa nadzieja
jest lepsze jutro.
„Miłość”
Kto? Co? Czy jest?
Nie można jej dotknąć, zobaczyć
Czy można wyrazić?
Jak?
Mówię, że Cię kocham,
bo jesteś dla mnie całym światem
Mówisz, że mnie kochasz,
a jestem Ci obojętna
Więc jak to jest?
Jak?!
Siedzę samotnie
na parkowej ławce,
czekając na Ciebie.
Mijają minuty, godziny
a każda chwila jest wiecznością.
Wiem, że nie przyjdziesz
dziś ani jutro.
Każę iść precz nadziei ale
powraca…
Moje życie jest jak groteskowy film
Gram w nim główną rolę.
Śmiesznie gram.
Chciałabym zatoczyć się jak pijak, wleźć pod auto, zemdleć, zamknąć oczy…
Nie widzieć, nie czuć Wierzę w miłość? Wierzę w dobro?
To chyba wątek nie z tego świata…
***
Serce
niedawnym spłoszone rozstaniem trzepocze mocno -zostaniesz? Usta
oddechem ust innych ogrzane
szepczą żarliwie
-zostanę
Mówiłeś, że inteligentny człowiek Stawiając tezę, powinien ją uzasadnić,
Odszedłeś bez słowa. Czasem wydaje mi się, że miłość to kwiat. Pielęgnuję go, podlewam -wpatruję się w niego z zachwytem. I zakwita -mój kaktus,
Kochałam Cię więcej niż siebie Nie mogę przeżyć rozstania Gdy pierwszy raz spojrzałeś na mnie
i przemówiłeś do mnie Stałam się Twoją własnością.
Kto zdoła…?
Czasem pragniemy dogonić wiatr
Ten co wciąż wieje na żółtej pustyni
Pragniemy uciec wysoko jak ptak
Lub stąpać bez szmeru leciutko po ziemi
Chcemy zrozumieć cały ludzki ból
Cierpienie którego przysparza nam czas
Nowe problemy dzień po dniu
Kto zechce przed tym uchronić nas
Kto nas obroni przed złem codzienności
Które jak cierń wbija się do wnętrza
Niszczy ciało wypełnione miłością
Miłością – prawdą – biciem serca
Kulka (Kleks, I 2002)
Zapach kartek…
Dlaczego wszystkie biblioteki są takie same ? – pytanie to nie dawało mi spokoju. Rzędy półek, zielona wykładzina, z której wydobywa się charakterystyczny zapach stęchlizny zmieszany z wonią starego papieru. Przez okno zasłonięte ciemną kotarą zielonego flauszu, wkrada się nieśmiało cienki snop światła, otulając swoimi promieniami niewielkiego kaktusa. Pod parapetem straszy swym widokiem ciężki, żeliwny kaloryfer. Czy tu będę musiała spędzić swoje życie? Czy to jest miejsce dla mnie? Nie, to niemożliwe! Czy tu w ogóle ktoś przychodzi? Nie mogłam uwierzyć, że spotkał mnie taki los. Jestem wyjątkowa w tym podstarzałym towarzystwie słowników i pokrytych kurzem lektur, których nikt od dawna nie miał w rękach. Mam twardą okładkę, kredowy śliski papier, pachnę świeżą drukarską farbą. Nie! Ja tu na pewno nie zostanę! Ktoś mnie prędzej czy później zauważy! – pocieszałam się.
Marzyłam, że stanę w pokoju obok. Tam jest gwarno, ludzie odwiedzają
to miejsce bardzo często. Może dlatego, że tam znajduje się pokój zbiorów audiowizualnych, a oni nie lubią już czytać książek. Wolą oglądać. To nie wymaga żadnego wysiłku. W równiutkich szufladach poukładane są one – mieniące się tysiącami kolorów – płyty. Z prawej strony te z muzyką, z lewej zbiory filmowe. Jakże one piękne i kolorowe! Każda znajduje się w przeźroczystym opakowaniu,
a towarzyszą im książeczki. Pomyślałam, że mają szczęście, bo nie muszą tkwić samotnie na półce – jak ja. Marzyłam o tym świecie czarującym i nowoczesnym. Tam jest moje miejsce, a nie w tej zatęchłej bibliotece!
Tymczasem mijały kolejne dni, a o mnie nikt się nie upomniał. Stałam tak między zszarzałymi grzbietami nieznanych mi, starych książek. Niektóre z nich miały powyrywane kartki, inne pośpiesznie naprawione przez introligatora, większość zawinięta w pakowy, szary papier prezentowała się z goła nieciekawie. Nie byłam zainteresowana zawieraniem znajomości. Z resztą, co ciekawego może kryć
w sobie taki ktoś?! Było dla mnie oczywiste, że nic. Najgorsze były wieczory. Ile można patrzeć na zwaliste biurko, szklankę z niedopitą herbatą i stos długopisów? W dzień cała ta sytuacja wydawała mi się jeszcze znośna. Czasami ktoś przychodził, kręcił się między półkami i szybko wychodził. Pogrążona w myślach nie miałam nawet okazji mu się dokładnie przyjrzeć. Szara, i zasępiona postać przemykała przez smutny pokój.
Nadeszło lato. Ludzi odwiedzających naszą bibliotekę było coraz mniej. Nie dziwiło mnie to wcale. Woleli spacery, a ponieważ zaczęły się wakacje, wielu wyjechało. Ja przyzwyczaiłam się już do tego bezruchu. Pogodziłam się ze swoim losem. Niektóre moje sąsiadki okazały się bardzo sympatyczne. . Ile w nich treści! Ile ciekawostek! Rozmowa z nimi to prawdziwa przyjemność. Teraz zastanawiałam się, jak mogłam być tak zarozumiała? Było mi wstyd, ale one wykazały się klasą i nie dały mi odczuć, że zachowałam się niestosownie. A jednak pozory mylą! – pomyślałam.
Pewnego dnia drzwi do naszego pokoju uchyliły się nieśmiało. Na początku, jak zwykle, nie zwróciłam na nią uwagi. Stanęła obok półki i przyglądała się moim koleżankom z zaciekawieniem. Nie wzięła żadnej, tylko odwracała głowę, chcąc odczytać wyblakłe tytuły zapisane na grzbietach. Zaczęłam się jej przyglądać. Jej twarz wyrażała zachwyt, półotwarte usta wygięły się w podkówkę. Zatrzymała się przy mnie! Patrzyła swoimi dużymi niebieskimi oczami i wyciągnęła rękę w moją stronę. Zamarłam. Jej miękka dłoń ujęła mnie i delikatnie wyciągnęła z szeregu innych. Kartki wyprężyły się. Teraz zdałam sobie sprawę, jak długo byłam ściśnięta w bezruchu. Dziewczyna zmrużyła oczy i zaczęła czytać. Trudno mi nawet opisać, jak cudowne było to przeżycie. Czułam się wyjątkowo. Byłam dumna, że wybrała właśnie mnie. Po dłuższej chwili przycisnęła mnie do piersi. Czułam bicie jej serca. Przychodziła bardzo często, kładła mnie na biurku i zatapiała swoje oczy w moich kartach. Jej twarz wyrażała tyle emocji! Czasami pobłażliwie się uśmiechała, czasami marszczyła brwi, a jej oczy miotały iskry gniewu. Przyglądałam się jej z zaciekawieniem.
Wróciłam na półkę, ale nie czułam już tęsknoty za światem płyt kompaktowych! Męczył mnie ten hałas i dziwiłam się sobie, że kiedyś pragnęłam się tam znaleźć. Wsłuchiwałam się w odgłos cichych kroków, które często słyszałam za brązowymi drzwiami z szybą. Zawsze miałam nadzieję, że to będą kroki niebieskookiej dziewczyny. Chciałam czekać na ten moment w ciszy i spokoju. Na pozór nic się nie zmieniło. Niepodlewany od wielu dni kaktus tkwił na parapecie, zielona zasłona wisiała dumnie, rzucając długi cień przez środek pokoju. Zmieniłam się jednak ja.
E. Sz.